(The Rolling Stones, 1969 / Patti Smith, 2007)
wykonania Stonesów w ogóle nie zauważałem, zlewało się z tłem innych równie-niezłych-ale-nie-wybitnych kawałków. ale parę miesięcy temu usłyszałem wersję Patti Smith na (świetnej) płycie Twelve – i coś to we mnie rozwibrowało [tu live, też niezłe]. a roślinka wyrosła w moim samochodzie, na gołej blasze. cóż… faded away.
wykonania Stonesów w ogóle nie zauważałem, zlewało się z tłem innych równie-niezłych-ale-nie-wybitnych kawałków. ale parę miesięcy temu usłyszałem wersję Patti Smith na (świetnej) płycie Twelve – i coś to we mnie rozwibrowało [tu live, też niezłe]. a roślinka wyrosła w moim samochodzie, na gołej blasze. cóż… faded away.
no to teraz masz ekologiczny samochod
;)
urocze.
dbaj o niego!
bonzaja łatwo zniweczyć!
Zielonym do góry…
Łech, jest utwór o tym samym tytule zespołu Birth Control :D
Na początku myślałem, że Stonesi i Patti smith se scoverowali, ale przesłuchanie wyzbyło mnie fałszywych przekonań i teraz wiem, że jak heretycki ewangelik mówi “Chrystus” to nie jest to samo niż kiedy heretycki katolik mówi “Chrystus”. Teraz wiem, że powinieem podążać za tykwą.
Wall.e?
kto, moze ja? :p
ja też poproszę….