Ateny zdobyły pozycję dominującą w Grecji V w. p.n.e. Wymyśliły demokrację – którą narzucały innym państwom. Uzależniały od siebie sprzymierzeńców, ściągały od nich potężne daniny, stopniowo rozszerzały wpływy na morzu i lądzie. Flota absolutnie dominowała na morzu.
Wzrost potęgi wywołał zawiść – i lęk – państw pozostających poza wpływami Aten. Sparta wykorzystała ten lęk i stanęła na czele niezadowolonych – a Ateny pewne swej potęgi przyjęły wyzwanie.
Ateny – demokratyczne z założenia – podatne były na wpływy demagogów, którzy pchali je do podbojów. Umiejętnie sterując ludem, wymuszali decyzje oparte na chybionych przesłankach, prowadzące do katastrof.
Po 27 latach wojna skończyła się upadkiem Aten.
Wzrost potęgi połączony z nadmierną pewnością siebie doprowadził do stworzenia koalicji wszystkich – zawistnych i przerażonych – przeciw hegemonowi. Analogia z obecną pozycją USA? Nie do końca – różnice są poważne; w Grecji istotną rolę grał trzeci aktor – Persja, potężne, choć wciąż osłabione mocarstwo, mieszające jednak w greckim tyglu… Sytuacja była bardziej dwubiegunowa, Sparta dzięki bitnej armii lądowej i licznym sprzymierzeńcom jakoś równoważyła potęgę morską Aten. Ale mechanizm koalicji strachu i dążenia układu geopolitycznego do równowagi jest podobny. Ciekawe, kiedy taka koalicja, której zarysy widać od kilku lat, powstanie ostatecznie i czym to się skończy dla Ameryki.