– Ke ora domani cze l’autobus per Dżirokaster?
– Seven.
– Faleminderit.

To było wczoraj wieczorem w hotelu.

Dziś rano autobus był, ale o ósmej. Dojechał do granic Beratu i został zawrócony telefonem do kierowcy. W nocy trochę popadało i południe Albanii jest odcięte, nie da się przejechać pewnego istotnego mostu. Rzeczka w Beracie sięgnęła do poziomu jezdni. Autobus wrócił na miejsce parkingowe – ku ogromnej frustracji pasażerów – a ja impulsowo wsiadłem do akurat odjeżdżającego autobusu do Vlore.

Nic nie wiedziałem o Vlore – i nadal nie wiem – poza tym, że to port nad Adriatykiem, mój wyśmienity przewodnik milczy o tym mieście, ale wikipedia pewnie nie, co zaraz sprawdzę. Zostanę tu już na Nowy Rok, potem zacznę się powoli piąć na północ, Durres, Szkodra, potem już Czarnogóra. Gjirokaster i Saranda – nie tym razem, może kiedyś będzie bardziej sprzyjający czas.

Słońce oślepia, przechadzam się w rozpiętej kurtce i lekkiej bluzie. Pachnie tu morzem, ale na razie nie wiem nawet, w którą stronę do niego iść. Za to internet znalazłem bardzo szybko, ale jak się zapomina o zapłaceniu podatków – a potem nadchodzi olśnienie, to determinacja w poszukiwaniach bardzo wzrasta…

Albania to trudny kraj. Będę musiał wszystkie wrażenia na spokojnie poukładać sobie w głowie i zebrać przemyślenia, ale wiem na pewno, że lepiej czułem się w Macedonii. Atmosfera była inna, mniej napięta, nie było czuć zapachu agresji i walki. Kilka razy zostałem tu ewidentnie oszukany, co prawda na niewielkie kwoty, ale każdy taki przypadek jest irytujący. To trochę takie Indie – chaos może jeszcze większy, bo brak tu trzymającej wszystko w karbach biurokracji – ale bez indyjskiego kolorytu i zapachu.

Natomiast za pewnymi klimatami – podobnie jak za indyjskimi – będę po powrocie bardzo tęsknił.

Przed odjazdem autobusu pijąc w kawiarni poranne makjato obejrzałem sobie w tv albańską reklamę. Młoda pani wchodzi do salonu fitness, przebiera się, dwie inne panie na stepperach patrzą na nią z wyraźnym podziwem, jedna z nich mówi (domyślam się): “och, ale jak udało ci się osiągnąć tak zgrabną i powabną figurę”, na co tamta odpowiada “ach, dzięki temu”, otwiera plecak treningowy i wyjmuje z niego… litrową butelkę oleju słonecznikowego… Nie, Albańczycy, podobnie jak Hindusi, nie mają wyczucia ironii czy absurdu. Im to po prostu tak wychodzi.

 2 
  1. xanthosoma

    No, to los dał Tobie niespodziankę w postaci nadadriatyckiego kurortu! Może odgórnie uznano, że potrzebna jest Tobie chwila relaksu:)
    Podejrzewam, że mogą tam być piękne widoki – zwłaszcza jak dotrzesz nad brzeg wody (na zachód:)
    Napawaj się nimi, odpoczywaj i jeśli chcesz podziel się z nami ich ew. pięknem – myśle o zdjęciach:)
    Pozdrawiam z ośnieżonego mojego miasta:)

    1
  2. confiance

    :) Dobre z tym olejem.
    Ciekawe co piszesz o tej atmosferze. Rozmawiałam dziś ze znajomym, który rok temu był w Albanii i on mówi, że nie potrafiłby tam przebywać zbyt długo. Ze jest tam cos męczącego…
    Ale tego słońca to ci zazdroszczę.

    2

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.