Poniewaz rano czulem sie nadal nieco niezdrow, stwierdzilem, ze nie bedzie od rzeczy przejechac z Ulcinj do Baru taksowka. Pan taksowkarz, zreszta pierwszy ulczynianin jakiego poznalem, byl bardzo milym, wasatym piecdziesiecioparolatkiem (ech, te slowianskie wasy… chociaz on chyba byl Albanczykiem), wiekszosc dnia przepedzajacym w kafejce pod kwatera, w ktorej spalem. Wiedzial, ze wczesniej bylem w Albanii, wiec kiedy ruszlismy, z wyzszoscia rzucil “in Albania no good driving”, na co mu przytaknalem, nie do konca wiedzac, czy ma na mysli kiepska jakosc drog, czy raczej kierowcow.

Piecset metrow dalej okazalo sie, ze facet tez ma problemy z “good driving”, jesli ma robic rownoczesnie cokolwiek innego niz trzymac rece na kierownicy i drazku a nogi na pedalach. W magnetofonie zaciela sie tasma z Julio Iglesiasem, wiec zaczal walczyc ze sprzetem, przekladac tasme, wylaczac, wlaczac – rownoczesnie slalomujac na prostej drodze od zaparkowanych samochodow do barierki, od czasu do czasu hamujac niemal w kufrze samochodu z przodu. W koncu poddal sie, warknal “fuck it”, zmienil tasme – na nowego Iglesiasa. Jeszcze tylko jakos odlozyc stara kasete na bok – uff, udalo sie – i jedziemy po prostej. Wzglednej, bo trzeba czasem cos zrobic z wycieraczkami, parujacymi szybami, pasami, wlacznikiem swiatel… Na szczescie rzadko przekraczal 70km/h.

I tak otuleni emfatyczno-delirycznem tremolo Julia oraz pojekujacymi dzwiekami saksofonow, godnymi dobrego dancingu w Ciechocinku, szczesliwie dotoczylismy sie do Baru. Nie moglem tam zostac, chociaz to tam mialem tak naprawde trafic – Ulcinj wypadl przypadkiem, jak wiele rzeczy w moich podrozach – wsiadlem w pociag do Podgoricy, w ktorej umowilem sie na randke na jutro rano.

Tymczasem deszcz i mgla wokol, zdjec raczej zadnych nie bedzie, mozna co najwyzej pobrodzic w kaluzach od kawiarni do kawiarni. Od jutra prawoslawne swieta Bozego Narodzenia, czyli cala Czarnogora wraz z Serbia beda nieczynne – a wiec vontrompka takze.

I nie wiem, czy to fervex, czy Julio – ale czuje sie znacznie lepiej.

 5 
  1. xanthosoma

    :)) Myślę, że na lepsze Twoje samopoczucie zdecydowanie bardziej wpłynęły emocje slalomu- giganta “uprawianego” przez Ciebie dzisiejszego poranka:)
    Lektury uczą, że wypocenie różnie wpływa na człowieka, który “gdy nie umrze, to żyć będzie!” (czyt. Antek, Koziołek Matołek:)
    Miłego popołudnia!

    1
  2. Jedny słowem – Bar wzięty;)

    2
  3. confiance

    To napewno pozytywny wpływ Julia:)
    Ja jakos najlepiej wspominam podróże improwizowane, takie gdzie poszczególne punkty na trasie wypadają przypadkiem. Cały urok odkrywania.

    3
  4. Emilka

    alez oczywiscie ze to nic innego tylko uzdrawiajace dzialanie randki, czyli moc milosci :)

    4
  5. najswietsza_panienka

    za boginieu nie chce robic prezesowi konkurencji ale barskie minarety tak uadnie sie komponuja: http://beta.mini.pw.edu.pl/~mikusekp/czarnogora/img/200%20Balkany2004.jpg

    5

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.