Podgorica…. Wyobraz sobie wies, ktora w latach szescdziesiatych zostala obudowana blokowiskami, dorobiono jej centrum, szerokie ulice, parki i urzedy. A te wies pozostawiono – z pojedynczymi domkami, zagrodami – i nazwano Starym Miastem. Do wojny Podgorica miala jakies 11 tysiecy mieszkancow, teraz ma ponad 100 tys, ten przyrost tlumaczy jej specyficzny charakter. Oczywiscie, wojna tez zrobila tu swoje, Podgorica byla ciezko bombardowana. Tak wlasciwie nie ma po co akurat tam jechac, chyba zeby pojezdzic po okolicach. Klasztor Ostrog, gdzies w chmurach przyklejony do skal, robi duze wrazenie.
Od wczoraj luksusowy apartament w Podgoricy (innych nie ma :/) zamienilismy na zapluskwiony pensjonacik w Novim Pazarze, przy glownym skrzyzowaniu dosc ruchliwego i zywego muzulmanskiego miasteczka. A ferveks po konsultacji z pania dr N zmieniony zostal na sliwowice w polaczeniu z vicksem intensywnie wsmarowywanym w chorego, rano uzupelniony zen-szeniem (potentia plus… dla inwalidow, rekonwalescentow i starcow :P). Pani dr N zaordynowala rowniez sute posilki (faktycznie, kiepsko tu do tej pory jadalem…), z czego udalo sie na razie zrealizowac burka z jogurtem i dwa kawalki czekolady sila wepchniete do ust.
Z przyczyn technicznych zadnych zdjec na razie nie bedzie, nie mam tu jakiegokolwiek programu graficznego.
Szkoda z tymi zdjęciami, bo nigdzie nie mogę znaleźć atrakcji opisanej przez Ciebie – klasztoru. A skoro robi wrażenie, to chciałam chociaż popatrzeć:)
Może przy innej okazji.
P.S.
I słuchaj Pani dr N ona zapewne wie, co mówi!