Do tej pory znalem muzyke balkanska z tego, jak przetrawil ja Bregovic i czasem z jakichs rzadkich przebitek tu i owdzie. Teraz, po trzech tygodniach moja glowa juz od niej peka… Po takim ladunku tandetnych piosneczek z podkladem elektronicznym (albo i zywym, ale wtedy czesto smierdzi to dancingami, ktore zreszta tutejsza telewizja lubi pokazywac), ktore serwuje sie w autobusach, kawiarniach, na ulicach.. mozna miec dosc. Owszem, czasem trafiaja sie po prostu dobre kawalki, ale bywa tez, ze muzycy lubia sobie poeksperymentowac, a efekty sa rozne. Slyszalem juz balkan music w wersji electronica, rock i smooth-jazz – tego ostatniego nie strawilem, to tak, jakby zjesc puszke szprotek popijajac jogurtem owocowym…
Natomiast nie przypominam sobie, zebym slyszal jakakolwiek tutejsza muzyke, ktora nie bylaby jakos ukorzeniona w stylu lokalnym. Turcy pozostawili po sobie niezwykle silne pietno w tej sferze kultury; co ciekawe, piosenki serbskie czesto do zludzenia przypominaja mi kawalki indyjskie – i to chyba nie jest swiadome nawiazanie, te style czerpia raczej ze wspolnego zrodla. Te wplywy powoduja, ze jak piosenkarka zaczyna spiewac, to od razu pelnym glosem, ktory sam sie jej lamie w kaskady nut (to sie pewnie jakos nazywa, muezzini tak spiewaja). No inaczej nie umie.
Niestety, moja glowa jest zdecydowanie zaprogramowana na melodyke zachodnia. Nie jest wiec dziwne, ze zmeczony tymi arabeskami dzwiekow niemal odplynalem, kiedy dzis wieczorem w kawiarni belgradzkiej uslyszalem trzy stare piosenki Faith No More…
Być może za mało rakiji konsumowałeś, aby w pełni zrozumieć ichnią muzę? Też byłbym szczęśliwy słysząc FNM gdzieś w dalekim świecie.
Każda muzyka na tzw. “jedno kopyto” może doprowadzić do rozstroju nerwowego:) Chociaż bywa ta ulubiona, której dźwięki mogą na okrągło brzmieć i to jest dla jej amatora jak balsam:) Szkoda, że tak krytycznie podchodzisz do umiejętności śpiewaczych wykonawców muzyki bałkańskiej (no, inaczej nie umie”). Wydaję się mi, że ten rodzaj muzyki wymaga takiego falowania, łkania czy jak to mądrze nazwać, bo inaczej nie byłoby już tą muzyką – muzyką czerpiąca z korzeni miejsca:) Czy widziałes kiedyś drzewo, które czerpałoby z innej gleby niż, ta na której rośnie? A że świat jest globalną wioską… wiemy nie od dziś:)
Z tego, co rejestruję nie odjechałeś do dalekiego świata, bo trudno takim nazwać południową część Europy:), a FNM nie jest zespołem muzyki lokalnej lecz uznaną w świecie grupą:) Dlatego wystarczy wejść do odpowiedniego lokalu. Hahaha
Trzymaj tak dalej, bo zdrowie się Tobie chyba poprawiło!
Ja to tylko kojarzę Hladno Pivo, ale to chyba chorwaci. Właśnie sobie o nich dzięki tobie przypomniałam:)
Imprezy z cylku Jugoparty w gdyńskim Uchu serwują radosną diskołupankę. I jakieś wpływy lokalne to może w tym i są, ale mocno przerobione na modłę mtv.
lepiej poszukaj tej plyty na straganach zamiast marudzic ;)