Nie mogłem pojąć – a chyba nadal nie mogę – skąd brała się niesamowita wprost skuteczność Hitlera w zdobywaniu i utrzymywaniu władzy. Najpierw całkowicie zaczarował ludzi wokół siebie, potem – przeciwników politycznych, a na koniec – przywódców innych państw. Jego siła wyrosła z frustracji, urażonej dumy, poniżeń, które musiał przejść. Miał w sobie niewiarygodną energię, dziki entuzjazm, który potrafił przelać na swoich zwolenników. Rozwiązywał problemy skrajnie je upraszczając, bo sprawy po prostu MUSIAŁY być rozwiązywane – samą siłą woli. I były. Nawet te, które wydawały się zupełnie beznadziejne. Ta niezwykła charyzma oddziaływała na szerokie masy – dzięki fantastycznej intuicji Hitlera, który w lot wyczuwał nastrój tłumu i szedł za tym nastrojem, wzmacniał go, czym porywał tysiące ludzi i wprowadzał ich w stan histerii.
Nudziły go szczegóły i codzienna mitręga administracyjna, do tego wyznaczał ludzi, najlepiej o krzyżujących się kompetencjach – żeby sami się wzajemnie pilnowali. On był od kreowania wizji, przemawiania, motywowania. Postępował nieszablonowo, wbrew radom doświadczonych polityków czy generałów – i dzięki swojej bezczelności osiągał, co chciał. Był całkowicie pozbawiony skrupułów i poczucia lojalności, widząc korzyść zdradzał swoich sprzymierzeńców, przeciwników skazywał na śmierć.
Tu się moja niezdrowa fascynacja kończy – bo w końcu zgubiła go wiara we własną nieomylność, wzmacniana kolejnymi niebywałymi sukcesami. Realizując coraz bardziej oderwane od rzeczywistości czy wręcz głupie (i zbrodnicze) plany, boleśnie zderzył się z realiami – i przegrał. Na szczęście.
Czytam biografię Hitlera i myślę, że przynajmniej jakąś część tych cech powinien mieć każdy szanujący się dyktator. I tak coś czuję, że tych cech nie mają obecnie rządzący, a jeśli je mają, to w jakiejś skarlałej formie. Chyba nie są materiałem na dyktatorów. Jakoś mnie to uspokaja. Może za łatwo.
mnie to nie uspokaja :( mam tylko coraz wieksze obawy
yeah, sure, czas pochylić się z troską nad polską demokracją i ochronić ją przed wyborczymi pomyłkami nieświadomej masy.
Proponuję sprawdzone duo – demokrata Kwaśniewski i ocalacz Jaruzelski.
Jak nie oni to kto, jak nie teraz to kiedy?!
Bo przecież szalony pomysł wyborów jest w naszej demokracji nie do pomyślenia.
W takich wypadkach (mam na myśłi dzinwny spokój) niezmiennie polecam lekturę “Księcia” N. Machiavellego. To taki kurs dla początkujących i średniozaawansowanych dyktatorów.
Czytaj Vontropko, może kiedyś Ci się przyda;P