Przyśniło mi się, że wziąłem udział w konkursie fotograficznym i dostałem trzecią nagrodę. Trzecich nagród było kilka, ale ja dostałem najlepszą z tych trzecich. Jej ranga polegała na tym, że wraz z pierwszym i drugim miałem wziąć udział w specjalnej audiencji u Prezydenta. Miało już dojść do tego spotkania, czekałem w korytarzu otoczony rozbuchanym barokiem i kapiącym złotem, ale ogarnęła mnie taka trema, że rozbolał mnie brzuch i się obudziłem.
Nie lubię spotkań z dygnitarzami. Nigdy nie wiadomo, kiedy się uśmiechnąć, bo fotografują, do kogo wyciągnąć rękę i gdzie poklepać. A potem – o czym z nimi gadać.
Przeciągnąłem się, żona jeszcze spała obok. Odprężyła mnie myśl, że dziś znów nic ważnego nie muszę robić. Komuś trzeba przyznać jakieś medale, to się szybko załatwi. Można się będzie zamknąć w gabinecie i spokojnie podrzemać w fotelu. Zupełnie rozluźniony wzułem kapcie. To zabawne, śnić o spotkaniu z samym sobą i czuć tremę na myśl o tym. Muszę o tym opowiedzieć bratu. I Eli. Albo nie, bo zaraz zaczną psychoanalizować. Opowiem kotu.
Ejże? :|
J&L story :)
W końcu jego jest dwóch…
To kamieniów też będzie dwóch!