a tu polecam oryginał
a tu polecam oryginał
Dla tych, co znaleźli i potem żyli za długo.
I dla tych, co wciąż mają nadzieję, że znajdą.
I dla tych, co wcale znaleźć nie chcą.
I wtedy którejś nocy pijaczek odurzony za moje pieniądze mówi nieoczekiwanie:
– Tobie dobrze, ty przeżyłeś swoje apogeum.
Mówi to z uwielbieniem, patrzy na mnie z tą bezinteresowną zazdrością, która wydaje mi się w tym momencie obelżywa.
– Jakie apogeum? Co za apogeum?
– Zakosztowałeś wszystkiego, czego można zakosztować w życiu. Kochały cię piękne kobiety, podziwiali cię mądrzy mężczyźni. Byłeś faworytem.
– Co ty wiesz, głupcze? Co ty możesz wiedzieć o apogeum? Ja jeszcze nie zerwałem się do lotu.
– Przeżyłeś swoje apogeum – powtarza z uporem pijaczek i przygląda mi się zawistnie.
(Tadeusz Konwicki, Wniebowstąpienie)
Chłopaki! TPGN: Teoria Pijackiej Góry Nohavicy. Wygląda to jak żart, ale nim nie jest. Góra. U podnóża – normalny, przeciętny Czech. Popija sobie i idzie na górę. Kiedy idzie na górę – wszystko jest OK. Gdzie zaczynają się kłopoty?
W tym punkcie. W wierzchołku. Punkcie zwrotnym
Dalej już koniec, tam nikt ci nie pomoże. Lekarze, psycholodzy, nie pomożesz sobie sam. O co chodzi? Ktoś pije całe życie i nic się mu nie stanie. Dlaczego? Bo jego wierzchołek jest bardzo wysoko. Całe życie sobie popija i idzie na górę. Niestety nikt nie wie, jak wysoka jest ta jego góra.
(Jaromír Nohavica, Rok diabła)
byłem w Ryjo byłem w Bajo
miałem bilet na Hawajo
byłem na wsi byłem w mieście
byłem nawet w Budapeszciewszystko chuj o ja wam mówię wszystko chuj
może czasem trochę mniejszy ale potem jeszcze większy
(Elektryczne Gitary, Wszystko ch**)
Gdy w dyskusji zawodzą argumenty, w ostateczności, jeśli tylko jest się silniejszym (czy też – uważa się za silniejszego), można dać w ryja. Albo chociaż dać do zrozumienia, że ryj może zaboleć. A właściwie nawet i tego nie trzeba, wystarczy, że druga strona ma taką możliwość gdzieś wyraźnie zanotowaną w głowie. Taka zinternalizowana wiedza doskonale ułatwia komunikację i upraszcza relacje. Ktoś uważający się za słabszego będzie bardziej pilnował się w rozmowie, nie tak zdecydowanie bronił swoich racji, nie tak ochoczo realizował swoją wolę. Raczej czasem cicho ustąpi, zamilknie, odpuści. Albo nawet nie pojawi się w jego głowie świadoma myśl, że ta druga, silniejsza strona działa wbrew jego interesom. Siła fizyczna wirtualizuje się wtedy, pozostając jedynie obietnicą (groźbą) pokrytą przez zwyczaj i prawo, tak jak wirtualny pieniądz musi mieć pokrycie w różnych dobrach.
Wyobraźmy sobie świat, w którym przypadkiem to kobietom, a nie mężczyznom, geny zafundowały większą masę mięśniową i mocniejsze kości, pozostawiając inne pozostałe cechy związane z ciałem – i niech taka sytuacja trwa od zawsze, a nie jest efektem jakiejś nagłej zmiany ze stanu obecnego. W takim świecie cała kultura i relacje społeczne zostałyby zbudowane przy takim właśnie założeniu: to kobieta jest silniejsza. Sytuacja, którą obecnie znamy, odwróci się całkiem. Doświadczenie jednostki (w skali życia) i doświadczenie społeczeństw (w skali tysiącleci) będzie wskazywało, kto ma przewagę i komu należy ustępować. A mężczyźni będą mieli wbite do głowy, że kobiety nad nimi dominują. Poserfujmy po kanałach tv w takiej wyimaginowanej cywilizacji. Co słyszymy?
“Kochanie, to była cudowna noc. Nie miałem orgazmu… to nic… tak cudownie jest się do ciebie przytulić.”
“Ten puszczalski zdzir spał już z połową zarządu. Myśli sobie, kurew jeden, że za parę minet go awansują…”
“Napięte mięśnie bokserki, mokre od pachnącego estrogenem potu, drżały już, by zadać rywalce kolejny morderczy cios. Niestety, szybka kontra – i knock-down naszej reprezentantki… A teraz przenieśmy się na moment, zobaczmy, jak radzą sobie nasi pływacy synchroniczni.”
“Czy przewodnicząca Peerel molestowała swojego asystenta?” (“czy jest matką jego dziecka” – no to już jednak nie…)
“No tak, facet za kierownicą, do garów dziadu, albo się pobaw swoim dżojstikiem, może się biegi nauczysz zmieniać!”
“The moment I wake up / Before I piss and shave up / I say a little prayer for you / While gelling my hair, now / And wondering which socks to pair, now / I say a little prayer for you…. zaśpiewał dla państwa Arnold Franklin…”
“Jak uczyła Pani Maria Magdalena: trzeba siać, siostry i bracia. W imię Matki i Córki i Duszy Świętej. Amen”
itd. itp.
spokojnie, panowie… to rojenia jeno.
Możemy się z wyrozumiałym uśmiechem poklepać po mięsistych brzuchach i z dobrze schłodzonym piwem rozsiąść się w fotelach, wygodnie. To jednak raczej nie nad nami wisi ta instancja ostateczna – cios w nos, i raczej nie my będziemy drżeć, choćby podświadomie. Nasza niezbywalna i ugruntowana przewaga kładzie kres rojeniom feministek o zburzeniu świętej równowagi nierówności. My mamy prawo i obyczaj za nami, a za prawem i obyczajem – gołą pięść. Jak najbardziej fizyczną, a jak trzeba, to i meta-. Gott mit uns, po to Go w końcu zrobiliśmy mężczyzną.
(alternatywnie: virginia slims)
A może by tak:
Rumuńskie prawo zabrania usuwania ciąży, jeśli przy zabiegu nie jest obecny przedstawiciel ministerstwa sprawiedliwości, który potwierdzi, że poronienie było naturalne, i zaświadczy, że nie zostało sztucznie wywołane. Ocena samego lekarza nie jest wystarczająca. Jednakże przedstawiciel władz zwykle woli nie przychodzić, uznając, że nie jest kompetentny. Lekarz nie ma prawa sam podejmować żadnych działań, nawet gdy kobieta dostaje krwotoku i w niektórych wypadkach kobiety umierają. Powiedziano mi, że spotkało to nawet asystentkę ministra zdrowia, czyli osoby odpowiedzialnej za przestrzeganie tego prawa.
z artykułu Pavla Câmpeanu Narodziny i śmierć w Rumunii z 1986 roku, w książce Ceauşescu tegoż autora, tł. Halina Mirska-Lasota.
Hmmm?
Miłych snów, panowie posłowie i panie posłanki.
Podobno w całej Polsce biją dzwony. Tak twierdzą media. Media już nie kłamią.
A u moich sąsiadów szczeka pies. Miarowo. Na chwilę przestaje i znów zaczyna.
Ulica szumi jednostajnie.
Słyszę wciąż tego psa i tę ulicę. I nic więcej.
Jestem zmęczony tym szczekaniem i tym szumem. Wszyscy są.
Ktoś jeszcze umrze, ale przecież nikt tego nie zauważy.
Bim bam bom…