w wyniku pasjonujacej walki nieostroznosci z glupota autor niniejszego stracil pewna ilosc gotowki i dosc zasadniczo przedefiniowal zalozenia budzetowe wycieczki. oczywiscie, wina mozna obarczac takze pewne specyficzne perturbacje czasoprzestrzeni, albo zlosliwe gnomy, w zaleznosci od zapatrywan swiatopogladowych. wszystko to zostanie spisane kiedys, we wlasciwym czasie, ze szczegolnym uwzglednieniem akcentow dramatycznych i humorystycznych.
a tymczasem Edirne, pod ktorym zginal niegdys cysorz Walens (ale wowczas bylo to Hadrianopolis). spodziewalem sie, ze bedzie ciut chlodniej niz w Istanbule, ale ze mroz?… na dworze (dla malopolan: na polu) -4C. ciekawe, ile w moim pokoju, oddzielonym od dworu (pola) jedynie cienka szybka. za ogrzewanie sluzyl mi w nocy kocyk elektryczny. za uszczelnienie – trzy bluzy, dwa koce, spiwor, szalik, czapka i rekawiczki. a rano sciezka zdrowia dla prawdziwych twardzieli – pod prysznic w korytarzu, gdzie woda nigdy nie zamarza dzieki efektywnej technologii ogrzewania przeplywowego. a okienko uchylone, zeby za duszno kapiacemu nie bylo, niezamykalne – wszystko dla jego dobra.
temperatura obniza moja naturalna percepcje okolicy, wiec ogladam jakies meczety, jakies ruiny i jakies bazary, slabo rejestrujac szczegoly. poruszam sie metoda konika szachowego – od kawiarni do kawiarni, w kazdej pozbywam sie poltora liry tureckiej w zaplacie za cieply napitek. Turcy zreszta dziela sie na dwie kategorie wg reakcji na zimno – tacy, co jak ja, opatulaja sie czym sie da – oraz tacy, co chadzaja po dworze (polu) zupelnie rozpieci, nie domykaja drzwi do kawiarni, z zelem we wlosach niezepsutych czapka sa nadzwyczaj cool. szanowny czytelnik domysla sie zapewne, ze autorowi sercem blizej do tych okutanych, a tych niedomykajacych potraktowalby chetnie grubszym slowem, gdyby tylko je znal (a zna na razie jedno, niezbyt odpowiednie: sao znaczy dzieki…)
wieczorem nocny autobus do Izmiru, tam podobno cieplej o prawie dziesiec stopni. od jutra pojutrza kurban bayram, czyli pamiatka (niedoszlego) poswiecenia Izmaela przez Abrahama. co swietuje sie tu cale cztery dni.
zimno ciemno i do domu daleko…
ale pamiętaj, że kawa wyziębia, nawet po turecku…
a Ismael był z nieprawego i jak przyszedł Izaak to musiał odejść. poświęca się tylko tych z prawego, z nieprawego to żadne poświęcenie… ciekawe, żeś ich pomylił, bo raczej mniej się wie o Ismaelu. chyba żeś nie pomylił i ja czegoś nie wiem o zwyczajach tureckich (dokładniej to nic nie wiem o zwyczajach tureckich:)
a ze mnie sie smial, ze chce do hiltona w egipcie, phi
@pokinx: no wlasnie, tez bylem nieco zbity z tropu… ale: http://en.wikipedia.org/wiki/Eid_ul-Adha
oraz: http://en.wikipedia.org/wiki/Ismael :
The Qur’an states that Abraham was commanded to sacrifice his son. The son is not named in the Qur’an (see Qur’an 37:99-113) and in early Islam, there was a controversy over the son’s identity. However the belief that the son was Ishmael prevailed, and this view is continued to be endorsed by Muslim scholars. (i dalej wiecej)
@pajeczaki: zimno i nie dziala wordpress.com, o czym napisze osobno
@lil: i dalej sie smieje :P
to nie śmiech, to twoje zęby uderzające o siebie miarowo z zimna
@”w wyniku pasjonujacej walki nieostroznosci z glupota”
tak mi się skojarzyło, “midnight express” oczywiście oglądałeś?
pełen podziwu dla zapału eksploratorskiego
pozdrawiam.
leń
@leniuch – nie ogladalem. ale moj kejs byl znacznie prostszy i banalniejszy. zatem i kara odpowiednio skromniejsza ;)
Hm, uroki wypraw :) Cóż by to był za fun, gdybyś nie został za granicą obrobiony jak dzieciak :D
@leniuch
Tak se czytuję czasem Twe komentarze w różnych miejscach i mam wrażenie, że u Cię to głupota nie bardzo ma z czym powalczyć. Czy się mylę?