weź krowę. przyłóż do jej głowy pistolet pneumatyczny, pociągnij za spust. wypatrosz, uwędź, sprzedaj, zjedz. jeśli tylko dochowasz wymogów sanitarnych i dostaniesz odpowiednie zezwolenie – możesz to zrobić. u nas – tak. w Indiach już nie, tam jest to nieetyczne i nielegalne, jeśli cię złapią, to wylądujesz w kiciu i opiszą cię gazety. u nas – dołożysz niewielkie ziarnko do PKB. tu krowę się zabija, bo jest, bo jest słabsza, bo jest wołowiną. prawo ani obyczaj (gr. ethos) nie objęły jej ochroną, wegetarianom pozostaje jedynie żenować martwym cielakiem.
a teraz posłuchaj piosenki. posłuchaj, kropka. nic więcej (teoretycznie) nie możesz zrobić. nasze prawo (choć nie obyczaj) nie pozwala jej sobie przywłaszczyć czy rozmnożyć. ale w wielu miejscach na ziemi nie chroni jej zupełnie nic. można ją tam skopiować, wystawić na straganie albo w sieci. piosenkę się kopiuje, bo jest, bo nikt nie obroni autora, bo jest ładna. ani obyczaj ani prawo nie objęły jej ochroną, autorzy śpiewają tam zbyt cienko.
gdzieś broni się krów, gdzie indziej – piosenek. kraje, w których chroni się krowy, nazywamy trzecim światem i życzymy rozwoju; te, w których chronione są piosenki, to kraje już rozwinięte.
to, że autor ma jakieś prawa, a krowa – nie, to kwestia balansu sił. etyka i obyczaj zależą od lokalnego układu widzi-mi-si, ale też od gry pomiędzy jednym a drugim (choć w końcu to obyczaj zwykle wygrywa). w prawie jest tyle absolutu, ile wspólnie wypili go ustawodawcy i lobbyści. prawo i etyka to wypadkowa przepychanki – na przykład między obrońcami krowy a jej konsumentami i hodowcami. ile dywizji mają krowy? a ilu prawników? a księży? (bramini się nie liczą)
krowy rzadko zostają producentami i kiepsko lobbują, w każdym razie w krajach rozwiniętych. gdyby to krowy śpiewały piosenki, prawo autorskie istniałoby tylko w Indiach. who would care.
Muzyki nie wolno rozprowadzać bez zgody autora, ponieważ jest jego własnością. Krowę obowiązują te same sankcje. I to już od właściciela zależy, czy wyraża zgodę na spożycie, lub odsłuchanie swojej własności. To nad czym ty ubolewasz jest nierówność pod względem prawa do życia krowy i człowieka, a nie jej mniejsze prawa względem piosenki.
Jak wyżej — to nie piosenka ma większe prawa od krowy, ale jej autor.
“to, że autor ma jakieś prawa…”
a co to jest własność? a czy krowa może być czyjąkolwiek własnością? i dlaczego – może?
O ile zazwyczaj bardzo lubie Twoje wpisy, ten jest.. kiespko. Delikatnie mówiąc.
W Inidach krów i bydłą nie można zabijać nie tyle z powodu prawa, o ile z powodu religii. Prawo (w tym przypadku) jest tylko karzącą ręką religii. Bydło to święte zwierzęta – tak jak dawnij koty/skarabeusze w Egipcie. To tak, jakby u nas ktoś palił sobie krzyż przed domem “no bo przecież to tylko kawałek drewna”. Krowa to też (teoretycznie) “tylko kawał mięsa”, które de facto nie myśli.
Ale z samą myślą wpisu się w 100% zgadzam.
W Indiach krowa jest święta nie dlatego, że tak każe religia, a dlatego, że jedna krowa jest w stanie wykarmić kilkuosobową rodzinę. Biedna rodzina posiadająca krowę jest w stanie utrzymać się ze sprzedaży mleka. A jeśli zabijesz taką krowę (chodzą totalnie samowolnie po ulicach), to musisz odkupić rodzinie ową krowę, albo więzienie.
@Jacek
To pewnie jest druga strona medalu, mniej oficjalna (chociaż nie mówie że nieprawdziwa).
Jednak fakt faktem, że tego bydła na ulicach Indii jest mnóstwo, robią pod siebie, blokują ruch, a mimo to nikt ich nie tyka. A niekoniecznie mają one zawsze właściciela. Z łatwością w paruset milionowych indach możnaby ukraść taką krowę i ją zjeść, bez wiedzy właściciela.
Poprawka: milardowych Indiach.
@3v11: religia i prawo to rzeczy bardzo bliskie sobie (systemy zakazów i konsekwencji), często prawo ma źródło w religii; masz rację – krowy w Indiach są “samoistne”, tzn. często bezpańskie. ale rzecz nie w posiadaniu właściciela – chciałem tylko podkreślić relatywizm norm. no i demagogicznie zestawiając dwie normy z różnych systemów pokazać, jak dyskusyjną i umowną sprawą jest prawo autorskie (albo prawo do życia dla krowy, jeśli wolisz). i nie uważam, żebym jakoś rozminął się z sednem ;)
@Jacek: słusznie; trafnie wskazałeś źródła zakazów obyczajowych czy religijnych – zazwyczaj są bardzo praktyczne. czasem te źródła są zapominane i zakaz funkcjonuje czysto abstrakcyjnie (jak zakaz spożywania wieprzowiny w Izraelu).
Nie wiem czy byliście w Indiach, ale jeśli tak, to wiecie jak wyglądają te krowy… Za dużo mięsa to z nich nie byłoby. Poza tym zabijanie krów w Indiach jest zabronione, czyli hindus by tego nie zrobił, a biały człowiek uprowadzający krowę na 100% zostałby zauważony.
Poza tym, w tak biednym kraju, gdzie ogrom ludzi żyje poniżej tego co my nazywamy nędzą, zakaz zabijania krów jest bardzo praktyczny, tylko niepraktyczne jest to, że taka krowa może stanąć na środku ulicy, a Ty masz problem. ;-) Ale to taki folklor. ;-D
święte krowy niczego nie słuchają
@Jacek: śmy byli. dwu–krotnie (pan Romek akurat dziś utrafił z moim Zachodem). a krowy jeszcze tu, ale schowane.
@zaba: zpavienie nie dla nich.
wiekszosc krow jest zjadliwa
nie mozna tego powiedziec o wiekszosci piosenek
(kiedys nie jadalem krow, teraz raczej nie slucham piosenek)
ja nie na temat (bo o Świniach; a to – wiadomo…) – ale: salon niezależnych „Świnia” 1979 r.
Porównanie krów i piosenek moim zdaniem nietrafione, sprowadzanie ich do wspólnego mianownika jest dal mnie zbyt mocnym wykorzystywaniem “elastyczności” rzeczywistości. O wiele większą moc i spójnośc mają dla mnie Twoje wypowiedzi graficzne – czekam na kolejne!
a gdybyśmy tak zjedli psa?
albo nie!
gdybyśmy skrzyżowali psa z krową, to wtedy można czy nie?
piesek? jaka rasa?
[…] Ta zasada przeczy elementarnym podstawom nowoczesnego prawa, jednak przeszła w imię ochrony piosenek zamiast krów. […]