od paru lat uciekam od polskiego Bożego Narodzenia i właściwie już trochę zapomniałem o własnych emocjach z tego czasu. odkleiłem się, choć nadal mam świadomość, że coś się wtedy dzieje. pozostało tylko zdziwienie – po co?…
całkiem możliwe, że BN spełnia wiele potrzeb wielu ludzi. to chyba nie tylko bezwład tradycji. może, jak pisze WO, to dawanie sobie nadziei w najczarniejsze dni. stare to, prawdziwie pogańskie… cóż, każdy sobie radzi jak może, w moim wypadku koszt przewyższył zyski. dlatego raczej jadę tam, gdzie dzień jest choć ciut dłuższy, a powietrze cieplejsze. i się przyglądam, bo ciekawie.
bo od iksmas nie da się już uciec. Mikołaj to zbyt dobry pomysł marketingowy, żeby poszedł na zmarnowanie. od Mumbaju towarzyszą nam Mikołaje i choinki na bilbordach, wystawach sklepów i w telewizji. dyskretnie i niegęsto. to jednak nie Europa.
na Goa święta widać wyraźniej; to specyficzne miejsce: Portugalczycy rozsiewali tu swą wiarę i nasienie przez prawie 500 lat, więc 1/4 ludności wierzy w jedynego boga (kilka procent w innego jedynego, reszta wierzy w pozostałych); no i jest kupa turystów. ale mimo rozbrzmiewających tu i ówdzie dżinglbelsów trudno poczuć się przytłoczonym atmosferą świąteczną.
ale: pięć lat temu też byłem w okolicy (święta akurat w Pondicherry, miejsce też dość specyficzne) i Mikołaja było mniej. wykorzystanie komercyjne to chyba jednak ostatni czas. i chyba sporo jest jeszcze potencjału do wyciśnięcia. tu co prawda przesilenie zimowe nikogo specjalnie nie lęka, ale Hindusi w swojej masie wydają się być dość infantylni (kto w swojej masie nie jest?…), a bardzo lubią asymilować obce memy.
kiedy wezmą się za komercjalizowanie BN w Izraelu?
a może już się wzięli, dawno…
na Razie jest parę zdjęć tutejszych, nie przypadkiem komunikacyjnych. bo przemieszczanie zabiera tu niemało czasu i energii.
a dla mnie to
tylko kolejny
wolny dzień…
a ja lubię. nikt… no, Głowy nie zawraca, można spokojnie w domu (= tylko trzeba się Rodziny pozbyć; co czasem trudne, ale – lata praktyki ;–)
i w Lesie mało ludzi, bo siedzą przy Święcące czy jaj jej tam…
(siedzą i jedzą tłuste Kiełbasy…)
i w Ogóle mogłoby tak być raz w miesiącu przynajmniej: 3 dni świąt + Łyk End.
na pewno dużo przyjemniejsze miejsce nie W-wa, nawet świąteczna :-))))
@mercader: no wlasnie. ta koniecznosc zaakcentowania zwyklosci odroznia ten dzien od zwyklej soboty. :)
@makowski: chcialem Pana sprowokowac tym Izraelem, ale nie wyszlo…
@joe: tak. i mozna sobie odswiezyc rosyjski. ciekawe, kiedy zaczna tu serwowac pielmieni.
rosyjski to by mnie nie cieszył. W głowie pozostały tylko piosenki
wlasnie siedzial taki obok mnie. gola opalona klata, zloty lancuch z krzyzem, gral w pokera online.
absolutnie nie wierze w stereotypy.
rosyjski tomozna wszedzie szlifowac – niemal 10 lat temu bylem na cyprze, tez wszedzie i wszyscy mowili po rosyjsku
o!
Estonia – tam nikt nie chce mowic po rosyjsku
a co do mikolaja, Israela no to oczywiscie i tu sa rosjanie ;)
http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3341506,00.html
Czyli jednak jest szansa, że któregoś grudniowego wieczoru premier Chin wystąpi w orędzie do chińczyków w czapce Mikołaju ;)
I tam -zawsze to parę dni wolnego(zwłaszcza w tym-sorki zeszłym roku).W tym już nie będzie tak fajnie.;(