Kura polska, nieświadoma zagrożeń, dziobie dziś ziarno na zaminowanym polu sporu o jej dalszy lot. Jej przyszłość jest w niebezpieczeństwie: stosunek do kury ulega transformacjom, które niosą katastrofalne zagrożenie dla spożycia nabiału, a co za tym idzie, dla całej planety. Spór o kurę nabrzmiewa i grozi niesłychanymi konsekwencjami. Na to nabrzmienie musimy odpowiedzieć.
Akt kreacji jaja nie może być definiowany w kategoriach ekonomicznych. Każde jajo jest odmiennym i intymnym wytworem natchnienia jednostkowej kury i nie powinno być przeliczane na zysk. Ekonomowie — ręce precz od kury! Nie macie prawa rozliczać jej z liczby, kształtu czy koloru jaj. Kura nie działa zgodnie z zasadami inwestycji i zysków. Kura to natchniony i spontaniczny byt, którego wiejscy ekonomowie, wyciągający teraz po unijne dotacje swe żądne mamony szpony, nigdy nie zrozumieją.
To nie mętne widzimisię ekonoma powinno decydować o dystrybucji ziarna i ściółki. Nieefektywność takiego systemu jest oczywista, choć ekonomowie będą go bronić, bełkocząc gębami pełnymi kradzionego owsa i wymachując brudnymi łapami, do których jakże łatwo przylepia się ściółka. Postulujemy stworzenie lokalnych Rad Uciemiężonych Kur (RUK). Kura powinna samodzielnie decydować o swoim akcie twórczym. Kura nie może być dłużej jedynie listkiem figowym na swoim jaju.
Owa kura i ovo jajo stają się przedmiotem bezwstydnego handlu. Kreatywność kury jest bezczelnie wykorzystywana dla pomnażania wirtualnych zer na kontach neoliberalnych kapitalistów, których chciwość i niekompetencja doprowadziły do wszyscy-wiemy-czego. Nie chcemy ingerować w wolność gospodarczą: jeśli ktoś myśli tylko o powiększaniu majątku, to phallus z nim. Nie sugerujemy rozwiązań typu „1% PKB na kurę”. Postulujemy jednak, by ten, kto używa kury, zapłacił RUKom (a nie biurokracji) extra podatek na niedochodową działalność twórczą. Tylko w ten sposób powstaną u nas jaja dorównujące tym z Zachodu.
I tylko tak powstrzymamy masową emigrację kur, które pasąc się tam, na komfortowej ściółce, doceniane są i nagradzane. Czemu to już nie u nas kurzy czempion kreuje pełne mistycznej symboliki wielkie stalowe jajo, całkowicie puste i ciemne w środku, do którego wchodzą nawet dwa tysiące kur a wychodzi pasztet podlaski? Albo ten, którego jajo jest kopią 1:1 rodzinnego obejścia? Albo — autorka jaja w kształcie pogniecionego białego kubika, wysokości piętnastu dorosłych kur? To proste: u nas nie ma odpowiednich kurników. Jak powiedział G. Lineker: “Hen is a Polish writer”; i cóż z tego? Kura w naszych warunkach może jedynie swe jakże ubogie (ale chędogie) jajo oklejać paskiem cieniutkiej niebieskiej (albo różowej) taśmy — bo na grubszą nie starczyło już funduszy.
Potwór, którego stworzyć chcą domorośli neoliberałowie, będzie siał spustoszenie i będzie w ogóle straszliwy. Będzie produkował jaja na miękko oraz omlety i wszystko będzie niesmaczne. Brońmy kury, zanim przyjdą po ziemniaka.
a jakby kto pytał, skąd inspiracja, to stąd.
rzadko na moich wargach,
lecz dziś ma warga to ziszcza,
jawi się ropą nabrzmiałe,
bolesne słowo: opryszczka.
widziałem, jak na bilbordach
głoszą się aptekarze
licytujący się wzajem
który jej będzie grabarzem
maści, pastylki czy czopki
przedają mi ci oszuści
ale komórek nerwowych
mych ona już nie opuści
gdy cię bezczeszczę i pieszczę
jak Colin naszą Bachledę –
twych ust kwiat m.in.
obdarzam HSV1
w mym ciele, grubym czy chudym,
bąknie (lub nie) to mój dyszkant
żyje, choć rzadka na wargach,
moja jedwabna opryszczka.
a w bonusie Arial Biały.
34-letni Jerzy S. zabarykadował się w swoim mieszkaniu i groził, że rozbije atom. Na miejsce błyskawicznie przybyła jednostka jądrowa policji, która ewakuowała Warszawę i odcięła dopływ pierwiastków z grupy lantanowców. Sytuacja zaczęła wyglądać dramatycznie, gdy przez nieszczelne okno wydostało się kilka dziwnych kwarków.
Na miejsce skierowano także policyjnego negocjatora, który nakłonił Jerzego S. do otwarcia drzwi. Wtedy jednak desperat rzucił się na funkcjonariuszy z nie wiadomo skąd wziętym durszlakiem kuchennym, przez który zamierzał ich przetunelować. Na szczęście durszlak oblepiony był zaschniętym makaronem i stróże prawa poskromili lokatora za pomocą odpowiedniej bariery potencjału. Mimo to potrzeba było aż pięciu policjantów, aby doprowadzić agresora do radiowozu. Jerzy S. opluwał pojazd i lżył funkcjonariuszy emitując pod ich adresem wiązki zaczynające się na różne litery alfabetu greckiego.
Policjanci zabezpieczyli w mieszkaniu aresztowanego wszystkie atomy oraz tłuczek.
Po przebadaniu mężczyzny na izbie wytrzeźwień okazało się, że miał on około 0,5 kilorentgena we krwi. Wyjaśniło się także, że Jerzy S. nie miał kwalifikacji do rozbijania atomu, chociaż podawał się za magistra inżyniera fizyki. Prawdopodobnym powodem nietypowego zachowania mężczyzny było słabe oddziaływanie z żoną.
Jerzy S. noc spędził w policyjnym areszcie, a kiedy odpromieniował — policjanci przedstawili mu zarzuty.
Teraz grozi mu do 5 miesięcy więzienia i utrata licencjatu.