opisać to: północ Bali, Lovina, Anturan, szczególne miejsce, przyciągające szczególnych ludzi. pisać o tych schyłkowych mężczyznach szukających tanich przygód w ostatniej pięciolatce. albo o dojrzałych parach pełnych wzajemnych pretensji, wyglądających lekko alternatywnie i mocno zużytych: ona o urodzie źle napompowanej lali, w wieku rozmytym gdzieś między 45 a 70, on – przedemerytalny posthipis o długiej twarzy zabiedzonego kłusaka, co przegrał wszystkie swoje wielkie pardubickie. a może o sympatycznych Balijczykach traktujących mnie jak sympatyczny bankomat. tak, to pewnie dobre tematy są, ale żądają głębszych studiów, nie tylko imaginacji karmionej poszlakami; a mnie się spleeni.
bo: ślicznie, morze, ciemna plaża, palmy, góry, słońce przeważnie, niezbyt tłoczno, dość cicho, no nie do wytrzymania, szczególnie, że podobnie zapowiadały się kolejne dni, no raj, raj, że się zesraj.
wszystko przez nadgnuśność po wysiłkach pierwszych dni i lęk przed kontynuacją tego samego. bo co robić dalej? jechać na kolejną plażę, kolejną wyspę, a tam co? byczenie się mi nie służy, potrzebuję bodźców, i to raczej kulturowo-cywilizacyjnych, niż morza szumu, ptaków śpiewu, nawet te zapośredniczam cytatem. trudno gdzieś skręcić, to ciąg wysp, a nie subkontynent indyjski.
na odtrutkę robiłem tylko nieefektowne zdjęcia. zwykłe Bali, mój raj powszedni, ze szczególnym uwzględnieniem czynników rozpadu. na przykład pomnik nieznanego delfina w Kalibukuk.
szukając bodźców przejechałem dziś do Ubud, tu jest kultura, i to nie byle jaka: malarstwo balijskie, Walter Spies (szkoda, że pokazują tylko reprodukcje…). ale: niestety szalenie turystyczne miejsce. jeden wielki pasaż handlowo-restauracyjny, nie wiem, jak Państwo, ale ja w takich pasażach czuję się smutno i samotnie. ale będzie lepiej, zawsze w końcu jest.
biedny Delfin.
To samo chciałam napisać.
szczęka mu opadła
momentalnie mi się skojarzyło z opisem tej pary małżeństwo z Little Britain USA:
http://www.youtube.com/watch?v=wNX5dSmNrtg
@delfin – dostępny był szeroki wachlarz uszkodzeń.
@mrowkodzik, litości, nie na moim łączu. proszę zreferować, albo obejrzę sobie w domq.
jestem w Sanur, półdniowa wycieczka i jakoś mi lepiej tu. diabli wiedzą czemu właściwie, miejsce turystyczne jak inne. może – dziś jest słońce, wczoraj lało?… jestem prostym organizmem, choć niby wielokomórkowym.
kryzys ostatecznie przełamany: w czwartek lecę na Sulawesi.
linie lotnicze są na europejskiej czarnej liście, ale to tylko dodaje smaku przygodzie.
“jestem prostym organizmem, choć niby wielokomórkowym”. Wielokomórkowość rządzi :-)