Polacy przestali jeść i stają się coraz chudsi. To masowe zjawisko deficytu niepokoi zwłaszcza relatywistów i masarzy. Importerzy żywności przebrali się za eksporterów, ale w magazynach zaczyna już brakować soli metali ciężkich do polonizowania sprowadzonych nadwyżek.
Opozycja oskarża rząd o drożyznę spowodowaną knajacką nikczemnością i zapowiada głodówkę. Rząd nie wydaje nawet odgłosów trawiennych, ale minister Kanister daje znaki, że sprawa leży mu na wątrobie.
Poseł z partii rządzącej pragnący zachować anonimowość: – Jestem zbudowany postawą narodu. Kiedy chciałem poczęstować przygodnego Polaka bananem, ten odmówił z tak niezwykłym natężeniem godności, że groziło to… – nie kończy niecodziennym porównaniem poseł i stapia się z tłem ciemnej boazerii w korytarzu sejmowym.
Natomiast znana technolog żywienia zbiorowego, Dagma les Gres, jest załamana. – Zaproponowałam rodakom brygantynki z brukwi obryzgane breją z brukselek w sosie bretońskim podane na plastrze bryzolu. Tymczasem zgniły i zamiast godziwie zarobić, musiałam je rozdać uchodźcom.
A przecież zbliżają się Mistrzostwa i kibice będą potrzebowali energii, by dopingować naszym importowanym brojlerom. Pytanie, czy dożyją do meczu otwarcia?
St. sierż. sztab. Swaróg Kartacz-Wybuchowicz, odpowiedzialny za bezpieczeństwo imprezy, uspokaja: – Przecież niemal każdy rodzaj pożywienia może być niebezpieczną bronią, nie tylko świeży owoc, ale nawet tak niewinnie wyglądający brokuł. Pan wie, jak rażą odłamki brokuła? A pełne brzuchy grożą niebezpiecznymi mini-eksplozjami, od których popękają inwestycje – dodaje.
Psycholog społeczny prof. Majonez Kielecki stawia zdecydowaną diagnozę: – Przyczyny nie są znane. Może to zbiorowa nerwica o podłożu tantalicznym? Na pewno będziemy to badać, dostaliśmy już grant z Unii. Ale stawiam, że z głodu umrze nie więcej niż dziesięć procent populacji. To przejściowa moda, o której za parę lat nikt nie będzie pamiętał.
Zjawisko może mieć jednak poważniejsze skutki. Jak zaznacza inż. Skałosz Pumeks odpowiedzialny w ministerstwie infrastruktury za kierowanie ruchem płyt tektonicznych: – Do tej pory w kosmos poszło jakieś sto tysięcy ton, jeśli stracimy jeszcze trochę, to nacisk na skorupę ziemską stanie się zbyt mały i Polska się wypuczy. To oznacza gwałtowne ochłodzenie klimatu i rozwój przemysłu białego szaleństwa na wszystkich rubieżach. A góralska muzyka na granicy z obwodem kaliningradzkim grozi nieobliczalnymi konsekwencjami.
Czy picie wódki po aztecku (wlewem odbytniczym) liczy się jako ratowanie przemysłu spożywczego?
tak: nikt nie lubi Góralskiej muzyki z Dodatkami, nawet górale.
ale: co robić? mus jest… trza się po Święcać, dla Narodu.
i grać, jak Skrzypce nakazali.
(albo Trąba; gdyż mnie się mylą te Piosenki janerki.)
@kot: nie jestem pewien, czy opisana czynność wyczerpuje znamiona definicji picia. poza tym, czy Polacy nie piją?
@makowski: żabę słomką dmuchać śnić — baloniki na druciku kupować pragniesz, a się wstydzisz
tak: janusza laskowskiego ostatnio przypomniałem, na Salonach.
Beatę znaczy; gdyż to Klasyka Kultury Narodowej, a i metafizyczny utwór Patryjotyczno-Numerologiczny („… Siedem… tyś jedyna…”)
o, to i ja przypomnę: https://www.vontrompka.com/blog/2007/02/cala-prawda-o-januszu-laskowskim/
Pan zartuje, a ja mówię poważnie. to był miły facet… (choć przelotnie i z Kolegą tylko, gdy grali razem. ładnie grali, prawdziwe polskie kauntry. w podziemnym, progresywnym & awangardowym klubie „hybrydy” oszywi. w Stolnicy. wszystko jest, w Stolnicy. tylko. i Było.)