kiedy byłeś bardzo mały, rodzice zapisali cię do klubu filatelistów. chcieli dla ciebie dobrze, a zresztą wszystkie dzieci zbierały wtedy znaczki i taka to była bez większej refleksji konforma. to było tak dawno; i od tak dawna ich nie zbierasz, pogubiłeś klasery, nie płacisz składek. z głowy ci się odkleiło i wypadło, aż trudno ci uwierzyć, że ktoś nadal je gromadzi albo gdzieś nalepia, że nadal kursują w ważnych sprawach, w, jak sądzisz, bezwiednych rytuałach, co jednoczyć miały ludzi. a przecież — gdy przypadkiem trafiłeś pod tamten sklep, źródło twych periodycznych ówczesnych radości, gdzie odbierałeś pakieciki z walorami — zdziwiłeś się, otóż dalej działa i prosperuje.
mówią ci — wypisz się, co im masz wisieć w rejestrze. przynajmniej nikt ci na grobie nie wykuje „zasłużony filatelista”, co śmieszne — mówią. ty odpowiadasz, że tę akurat sprawę masz w jednym z cielesnych otworów, którymi hojnie obdarzyła cię natura. a może to wcale nie obojętność i nie lenistwo przyciężkiego dupska, przyznaj się. może boisz się i ubezpieczasz. bo co, jeśli mimo zaniku papierowej korespondencji wciąż krzepki filatelizm będzie afunkcjonalnie olbrzymiał i pod pocztowym monopolem produkował coraz obfitsze i potworniej efektowne bloki i całostki, a ich płatami przykrywał kraj cały, rządzony sprawiedliwym stemplem Listonosza Wielkiego? wtedy w ząbek urwana kancera cywilna, wiesz o tym.
lęk i wątpliwość zostawiamy tobie. obojętność zastrzeżona jest nam. stawiamy przy tobie znaczek z datownikiem ostatniego dnia obiegu.
—
pan henryk revisited:
– wstydu nie macie? – nie, jutro może będzie dostawa.
takich rozmów prowadzi się w kraju zbyt wiele. konsumenci pragną się najeść wstydu, lecz bez skutku szukają go dla siebie i swoich rodzin. kwitnie czarny rynek, tuzy nielegalnej zmazy tuczą się w swych paskarskich melinach, które często płoną z opuchłego nadmiaru wstydu. czy tak być musi? odpowiedź jest tylko jedna: nie!
jeszcze dziś kup swój personalny żener, zwany też małerem. dzięki niemu poczujesz się mały i żałosny, on pozwoli Ci cieszyć się swoim wstydem gdzie zechcesz i kiedy zechcesz: w zaciszu domowym, toalecie, a nawet w miejscach publicznych. podziel się tą radością ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi.
żener możesz mieć zawsze w kieszeni. jedno kliknięcie – i starannie wymodelowana przez naszych ekspertów fala theta płynie z urządzenia prosto do Twojego mózgu wywołując nagłą falę wstydu. Twoje policzki się czerwienią, oddech przyspiesza, a Ty przed oczami masz kalejdoskop swoich najbardziej żałosnych i obciachowych zachowań (w wersji premium: także z dźwiękiem stereofonicznym). szybko przewijasz, klikasz – i wściekły szpikulec rozkosznie kłuje Cię w żołądek.
bądź mobilny, bądź niezależny, bądź żenująco nowoczesny!
pan Tomasz L. z Tomaszowa L. dzięki żenerowi uświadomił sobie, że wstyd nie umiera wraz ze świadkami żenady – dzięki naszemu produktowi może wstydzić się przyłapania na masturbacji nawet do dwudziestu lat po śmierci rodziców! co więcej, wersje junior już teraz zapewniają te doznania jego dzieciom.
nie pozwól, by rząd odebrał Ci prawo do zdrowej konfuzji. kup żener – dostępny także z kompletem kolorowych wkładów konsternujących. jego cena jest doprawdy żenująco niska.
nie kupiłeś – wstydź się, jeśli potrafisz! prawdziwy wstyd poczujesz, kiedy kupisz.