Pół dnia w kraju podwarszawskim, błotnisto-piaszczystym. Z tego błota wyłażą inwestorzy, z tego piasku lepią coraz bardziej napuchnięte wersje dworków, piętrowe, mieszkalne i weselne, esofloresowymi literami podpisane, pastelowe i kremowe. Niecierpliwie czekam na pierwszy warszawski wieżowiec odrzucający kosmopolityczny sznyt, a śmiało nawiązujący do lokalnych motywów, z takim tympanonikiem i podwójnymi kolumnami od dołu do samej góry, pokryty spadzistą blachodachówką, z brzoskwiniowym tynkiem troskliwie zabezpieczonym kolorową plandeką przedstawiającą babę. Aspirująca klasa średnia kontruje szaro-białymi ufo-pudełkowcami. Dużo wierzb przyciętych. Chopin, Chopin, przerwa na reklamę, błoto.
Po drodze firma Grobex, produkująca, nie uwierzycie, nagrobki. Grobex kropka pe el. Od razu wklepuję – i niespodzianka, idąc z duchem czasu firma przeszła rebranding, nagrobki oferuje już nie stęchlizną i nostalgią cuchnący Grobex, ale zupełnie świeży i nowoczesny Trumnex.
Niech ktoś już przyjdzie i zasypie Środkową Polskę.