Ostatnich czterystu milisekund przed zderzeniem ze słupem energetycznym, w który wjeżdżasz rowerem, bo na komórce sprawdzałeś mapę, a na niej nie było słupa, mimo to na zero koma cztery sekundy przed słupem jednak podniosłeś głowę, no więc tych milisekund nie wypełnia żadne “matkoboska”, ani nie zajmuje “mać”, choć czasu jest dość nawet na kompaktową loretańską. Pierwsze sto milisekund tracisz na tępe absorbowanie bodźca, na trzysta milisekund przed nieuchronnym mózg przeprocesowawszy tę absorpcję słusznie serwuje ci męczące poczucie udziału w niedobrej kreskówce, tanim slapstiku, na środku równej drogi słup, a ty haha centralnie w niego, to ja to narysowałem? Gdzieś w połowie dystansu pojawia się imperatyw dystansowania się, trzeba zapamiętać, żeby po upadku od razu się śmiać i okazywać dezynwolturę. Równolegle, w procesorze nadziei, egzekowane są wątki, jeden po drugim, ciach, ciach, że może ominiesz, szybki balans, ruch kierownicą ocali pion i honor, ale wskutek instynktownie zaistniałego obowiązku ochronnego wobec komórki trzymanej w lewicy, pozostaje ci tylko prawica oraz poddać się słupowi barkiem, udem, piersią.

Leżysz, śmiejesz się, bo musisz. Już po niewielu sekundach zaczynasz szukać winnego. O, wiesz, że tak nie wypada, zaprzestajesz, cieszysz się przynajmniej na jakieś nieszczęście drugiego, które nieuchronnie przyjdzie i przychodzi. Rachunki z losem wyrównują się dosyć łatwo; to nie los jest łatwym graczem, lecz twój mózg – sędzią, sowicie opłaconym dopaminami, troskliwie dbającym o twoje dobre samopoczucie.

Dopiero potem zaczyna boleć.

Zdjęcie autentyczne, nierelewantne.

slupo

 11 
  1. miasto-masa-maszyna

    > Dopiero potem zaczyna boleć.

    Nie.

    Potem wstajesz, otrzepujesz się, patrzysz ilu gapiów miało polewkę i generalnie jest Ci wstyd. Wsiadasz z powrotem i jedziesz dalej.

    Boleć…

    O tak.

    Boleć to będzie następnego dnia rano. Kiedy po wstaniu z łóżka jeszcze kozakujesz i wmawiasz sobie, że będzie OK. I dopiero kiedy po pokonaniu pierwszego schodka na klatkowskiej masz ochotę wyć i wezwać karetkę. Tak. Wtedy dopiero zaczyna boleć.

    1
  2. Godność, godność boli: że człowiek (piszę o Sobie) już nie-tak-młody-jakby-co… no, wstyd, tak.
    ps.
    piszę z wyobraźni, gdyż nie mam Roweru.

    2
  3. @mmm: no, przecie piszę, że potem. gdzieś po żałosnej satysfakcji z koślawego wyrównania rachunków, a przed snem.
    @makowski: Wyobraźnia Pana nie zawodzi. dodam, że jak byłem młody, to też czasami Spadałem – i jednak też był Wstyd…

    3
  4. Konstatanty

    czy aby nie popadamy w obłęd dokumentowania wszystkiego? zanim zacznie boleć, zanim się pozbieram z ziemi, zanim ruszę nogą, czy aby cała, to zrobię fotkę, przyda się do wpisu…

    4
  5. fotka, autentyczna, ale co to znaczy.

    5
  6. fidelio

    Zgroza – toż to betonowa brzoza!

    6
  7. nie, to Rzeczywistość popada w Obłęd, stwarzajac nam coraz to nowe Okazje do Dokumentowania. (ja np. już nie wyrabiam, tej presji, jej. Znaczy: rzecywistości, naszej.)

    7
  8. Kompaktowa loterańska (sic!)?Jest loretańska, potencjalnie mogłaby być nawet i lotaryńska. Może litanię LOTerańską się odmawia przed startem?

    8
  9. @DK28: o, zdecydowanie mój błąd. żadnych dodatkowych lotów tu nie sugerowałem. dzięki!

    9
  10. boszzzz, ta współczesna technika…

    10
  11. bojowy I

    – zgnił, gaz dogorywa, “Ostatnich czterystu milisekund przed zderzeniem ze słupem energetycznym, w który wjeżdżasz rowerem,” – bo to był wjazd jednoczesny. do zamościa? i półtuska?. ” znak – “otrząśnij się nic nie trwa wiecznie ” – nie trwa, żeby trwać musi mieć koniec i początek albo odwrotnie, tak jak słup, który NADAJE, sie w poziomie

    11

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.