Wymyśliłem sobie, że świat byłby lepszy, gdyby grzechy występowały w fizycznej i jednostkowej postaci. I wtedy tylko jedna osoba mogłaby pożądać żony bliźniego swego i dopiero jak skończy mogłaby przekazać grzech komuś innemu. To samo z żadnej rzeczy, która jego jest. I nikt nie mógłby nawet ukraść grzechu zaboru mienia!
Pozostaje tylko wybrać metodę dystrybucji. Wybrałbym loterię grzechowo-fanotową a’la zapisy na Fiata 126.
@Slivarth: podoba mi się ta koncepcja. Fale prawdopodobieństwa grzechu, grzech występuje tu i tam, dyfrakcje i interferencje.
@opi: a Twoja koncepcja też mi się podoba, choć jest korpuskularna; może właśnie dlatego, bo grzechy jako byty cielesne trafiają mi do wyobraźni.
Prócz samobójstwa. Nie przechodzisz przez start, nie odbierasz pieniędzy na tacy, idziesz bezpośrednio do piekła.
Kto powiedział, że popełniający musi być ten sam? Wszystkie grzechy są z recyklingu.
A może wszystkie grzechy to jeden grzech wędrujący przez przestrzeń i czas? Jak elektron?
Wymyśliłem sobie, że świat byłby lepszy, gdyby grzechy występowały w fizycznej i jednostkowej postaci. I wtedy tylko jedna osoba mogłaby pożądać żony bliźniego swego i dopiero jak skończy mogłaby przekazać grzech komuś innemu. To samo z żadnej rzeczy, która jego jest. I nikt nie mógłby nawet ukraść grzechu zaboru mienia!
Pozostaje tylko wybrać metodę dystrybucji. Wybrałbym loterię grzechowo-fanotową a’la zapisy na Fiata 126.
@Slivarth: podoba mi się ta koncepcja. Fale prawdopodobieństwa grzechu, grzech występuje tu i tam, dyfrakcje i interferencje.
@opi: a Twoja koncepcja też mi się podoba, choć jest korpuskularna; może właśnie dlatego, bo grzechy jako byty cielesne trafiają mi do wyobraźni.