Co mi przypomina oglądany gdzieś w latach osiemdziesiątych album jakiegoś czeskiego rysownika, niestety nie pamiętam nazwiska. Jego ulubionym bohaterem był facet skaczący z własnoręcznie skonstruowanymi skrzydłami z drabinki. Na najlepszym z rysunków potłuczony i obandażowany bohater z połamanymi skrzydłami udzielał wywiadu, w którym mówił: “Lot przebiegał w dwóch fazach. W pierwszej spadałem jak orzeł, w drugiej jak zwyczajny idiota” (po czesku było “naprosty debil”)
eeeeeee, jak już spadać to z wysokiego. poza tym pióro się upapra.
Co mi przypomina oglądany gdzieś w latach osiemdziesiątych album jakiegoś czeskiego rysownika, niestety nie pamiętam nazwiska. Jego ulubionym bohaterem był facet skaczący z własnoręcznie skonstruowanymi skrzydłami z drabinki. Na najlepszym z rysunków potłuczony i obandażowany bohater z połamanymi skrzydłami udzielał wywiadu, w którym mówił: “Lot przebiegał w dwóch fazach. W pierwszej spadałem jak orzeł, w drugiej jak zwyczajny idiota” (po czesku było “naprosty debil”)