Juz od Durres mam wrazenie, ze podróżuję po innym kraju. To znaczy rozpiździaj (nie mam lepszego slowa na to, co widzę) taki sam – tak jak na południu, wszystko tonie w błocku, wokol bunkry i zwały śmieci, ale ludzie są wyraźnie inni. Oczywiście, wciąż kręci się wokół wielu mrukowatych gburów, ale napięcie w powietrzu zdecydowanie opadło, ludzie się usmiechają, spiewają nawet, zagadują, pomagają sami z siebie. Sa życzliwie zdziwieni moją obecnoscią w tym miejscu. Albo polnoc Albanii jest tak inna, albo wczesniej mialem do czynienia z jakims napieciem przednoworocznym, ktore rozładowalo się wraz z salwą tysiaca petrard.
Pada, samochody toną po podwozia w kałużach na żwirowych drogach. W drodze (100km z Durres do Shkoder, prawie 4h) widziałem głównie wielkie rozlewiska i wodę płynaca skądś dokądś. W kościach mam wilgotne zimno, trzeba chyba w koncu spróbowac albanskiej raki.
Dobrych wiadomości ciąg dalszy:) Po dzisiejszych słowach, z lżejszym sercem czytam o Albanii.
Na warunki atmosferyczne, to jeszcze nikt nie poradził, ale jeśli ludzie się uśmiechają i są życzliwi, to nawet przy paskudnej pogodzie “zaświeci” słońce i robi się pięknie!
W Posce również mokro, szaro, nieprzyjemnie. Przyszła odwilż! I to chyba dość poważna, bo po moim oknie spaceruje lekko śnięta mucha! Popsuł jej się zegar biologiczny, czy co?
Życzę poprawy warunków dalszego podróżowania:)
Cos tym dzieciom nie spodobał sie pan z Polski chyba…co im zrobiłes? ;) moze kup pare lizaków jak chcesz fotografowac albanskie dzieciaki
szedlem se ulica z aparatem na wierzchu i podpity tatus koniecznie chcial, zebym zrobil zdjecie synka… ale potem chlopiec juz sie smial, jak je zobaczyl :)