Staram się o nowe prawo jazdy. Spełniłem wszystkie wymagania, opłaciłem, odstałem, poflirtowałem z urzędniczką. Niestety, na koniec Urząd odrzucił moje zdjęcie, o czym poinformowano mnie telefonicznie. “Za blado pan wypadł. W ogóle zlewa się pan z tłem, nie wiadomo, gdzie się pan kończy, a gdzie zaczyna. Nie wiemy, jak pana kadrować, skaner głupieje, pan się musi wyraźnie mieścić na przeznaczonym do tego polu, a tak to się pan będzie wylewał gdzieś na tekst. Pana mina nic nie wyraża, pana oczy są jak butelka pusta po oranżadzie, usta jak doklejone, no przecież po prostu zaraz odpadną. Włosy potargane, taka jakaś słoma-siano. Proszę się ładnie uczesać i postarać. No, no, głowa do góry, proszę się nie rozklejać, niektórzy po trzy-cztery razy próbują, w końcu każdemu się udaje. Trzeba optymistycznie, z uśmiechem i wyraźnie odcinać się od tła”.
Wiem, że z tym odcinaniem się jest bieda. Już od jakiegoś czasu tracę kontury, zlewam się z tłem. Autobusy coraz rzadziej zatrzymują się na moje żądanie, zdarza się, że ekspedientki reagują dopiero na mój głos, zdezorientowane patrzą na skroś mnie. Sam widzę, że moje dłonie słabo odróżniają się od liści pod drzewem, pod którym siadłem, żeby czytać książkę. Para z ławki nieopodal spogląda w moją stronę nieprzytomną czwórką oczu, zaniepokojona trzaskiem gałązki, po chwili uspokojona wraca do intensywnego pettingu. Przecież mnie tam nie ma.
W poniedziałek muszę stawić się w Urzędzie z nowym zdjęciem, pokazać się z lepszej strony, ciekawszego ujęcia, mocniejszego kontrastu. Trenuję przed lustrem uroczy uśmiech. Rozważam lekki makijaż. Może Urząd mnie takiego zaakceptuje. Może skaner mnie dostrzeże. Może się nadam.
albo udawaj samochód – widmo. w końcu i tak Cie nie widać.
wiec usiadłam sobie dzisiaj, odpaliłam znienawidzonego worda i chciałam napisać opowiadanie
naprawde bardzo chciałam
i sie okazało po 3 zdaniu, ze moja wyobraźnia dlaleka jest od pomocy mi
pisze to, bo zazdrosze ludziom zdolnosci skrzywiania rzeczywistosci tak, zeby wychodziła na prostą
nie tylko Tobie, ale Tobie też
potrzebujesz komplementu? ;-)
makijaż ?
:-)
W poniedziałek nikt mnie nie zauważył, wchodząc do autobusu każdy patrzył się w swoją stronę a nawet jeśli rzucił na mnie spojrzeniem, odwracał głowę zniesmaczony, że wsiadło “tylko tyle” mnie…
We wtrorek była prawdopodobnie bardzo podobnie i chociaż nadymałam minę mroczną i skrzywdzoną, nie doznałam litościwego spojrzenia.
Za to w środę, zupełnie ot tak, założyłam tą bluzkę i ten stanik, który formuje piersi w dwie kulki a bluzka odsłania je do połowy soczystości. Wszędzie czułam te spojrzenia. Na przeciwko, za mną, obok mnie. Każdy musiał dotknąć, choćby spojrzeniem, a ja przybierałam natychmiast pozycję zamkniętą, jakby wstydząc się, że to dobrze… dobrze to wygląda. Przy kinie Muranów sącząc piwo, rozdrapałam nogę, tą, którą podcięli na przystanku i nie może się zagoić. I mimo, że z kolana tliła się krew, oni nadal patrzyli na górę. Nic ich to.
Tego dnia dla mężczyzn – istniałam.