późny wieczór, wspólna przestrzeń hostelu w Tanah Rata. stoliki, krzesła, ciemno, mrugają tylko lampki choinkowe i kilka źródeł bladej poświaty — nad nimi skupione twarze turystów. każdy w kontakcie, każdy w relacji — każdy dzięki swemu notebookowi, netbookowi, smartfonowi… chyba to właśnie się zmieniło najmocniej, i to dosłownie na moich oczach: ludzie w podróży nie muszą się już poznawać i integrować, bo z łatwością podtrzymują już istniejące relacje. potrzeba kontaktu jest bardzo silna, ale możemy ją przecież zaspokoić bardziej bezstresowo niż kiedyś — poprzez szybkę monitora i wi-fi panujemy w pełni (albo się nam tak wydaje) nad naszym przekazem, reakcjami i wizerunkiem. facebook, skype i tanie lekkie komputerki zastąpiły nam zwykłą rozmowę, dostępną przy sąsiednim stoliku, na wyciągnięcie ręki — wymagającą jednak przełamania w sobie oporu, lenistwa, wychylenia się ku nowemu żywemu człowiekowi. kontakt rzadziej niż kiedyś tworzy się samoistnie, z samej potrzeby kontaktu; owszem, poznajemy się, ale raczej gdy nie mamy już innego wyboru: upchnięci razem w ciasnej przestrzeni mikrobusa, ubłoceni na szlaku w dżungli. albo zbliżeni nagłym odkryciem wspólnej, a rzadkiej tu, narodowości.
używam I os. l.mn. nie jako figury stylistycznej mającej mi ułatwić przejście do biadania nad upadkiem — ale właśnie dlatego, że przecież mnie to też dotyczy, to również moje doświadczenie — jestem leniwy i nieśmiały, wybieram to, co oswojone i bezpieczne. metody łatwiejsze i bardziej ekonomiczne (w sensie wydatkowania energii psychicznej) zastępują te dawne, tradycyjne, ale trudniejsze. łatwiej kontaktować się z kimś znanym, prościej nie konfrontować się twarzą w twarz, wielokanałowo i również niewerbalnie. jakimś odkryciem dla mnie jest powszechność zjawiska — do tej pory myślałem, że to ja mam z tym kłopot.
a że ten kontakt obecnie jest jakiś taki powierzchowny? a czy kiedyś był głęboki? te rozmowy — były zawsze o czymś? wierzę, że intelektualiści w dymie papierosowym sławionym przez prof. Środę nie rozprawiali jedynie o aspektach dupy M***, ale w trasie rzadko jest okazja (a także potencjał i słownik) do rozmowy na ważkie tematy. a wpisy na fejsie mogą być całkiem błyskotliwe i niepłytkie. wszak to tylko narzędzie.
***
siedzimy w Tanah Rata, to środek Cameron Highlands. czekamy, aż poschną nam buty, upiorą się ubrania i zejdą zakwasy po taplaniu się w dżunglowym błocku. kraj herbaty, wszędzie rośnie herbata, jaka szkoda, że nie pijam herbaty.
a w chińskich restauracjach nie pozwalają wprowadzać żywności.
A ty zjedziesz do Singapuru na sylwestra?
Zapraszamy na piwo.
o! dzięki za zaproszenie :) niestety, jutro Georgetown i tam chwilę zostaniemy. Singapur to pewnie gdzieś koło połowy stycznia.
No nie musi byc na sylwestra przeciez. Jak bedziecie w Sing i bedziecie mieli ochote to dajcie znac.
heh. faktycznie smiesznie wychodzi. psy zalapały sie na kategorię “żywnosci z zewnatrz”
u nas sypie śniegiem aż miło.
eh, niebawem następny etap – dyskretnie porobisz fotki, wyszukasz ludzi z fotek w sieci, sprawdzisz ich na fejsbookach i innych, i może nawet dodasz sobie kogoś takiego do znajomych, i jak już będzie was dzieliła bezpieczna odległość kliku stref czasowych, pogadacie sobie przez internet jak to fajnie było jak was dzieliły dwa stoliki
Kwestia miejsca i dostępności mediów. Spędziłam 5 dni w Tatrach, gdzie trudno o zasięg. I na szczęście nawiązanie kontaktu nie sprawia mi najmniejszych trudności, tego nawet szukam, bo to właśnie jest częścią pełnego przeżywania podróży.