Staram się, szczególnie o tej porze roku, szczelnie izolować się od działań adeptów różnych wyższych szkół reklamy i pulpoznawstwa. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia, święty Adblock strzeże mojego Firefoxa. Nie wiem, jakie teraz kampanie reklamowe się toczą, jaką golarkę albo płyn do naczyń wypada mieć pod choinką. Z rzadka tylko docierają z oddali jakieś mechaniczne dżinglbels, a mikołaje do wynajęcia pohukują niegłośno, tacy malutcy. Moja prywatna przestrzeń semantyczna jest na tyle oczyszczona, że ominęła mnie zwykła grudniowa frustracja i Święto Rosnących Obrotów Handlowych nie wzbudziło we mnie jakichś szczególnych emocji. Zresztą, w trakcie kulminacji i tak mnie tu nie będzie.
Jednak taka izolacja nie może być kompletna, nie żyję na co dzień w komorze akustycznej. Bodźce wyskakują stąd i z owąd, jak pop-upy sprytnie omijają blokadę reklam, przeciskają się przez różne szpary, które musiałem zostawić, aby w ogóle żyć. Są przebiegłe like a fox i bezlitosne jak Putin. Atakują, gdy jestem najbardziej bezbronny i wystawiony na ciosy. Jak choćby wczoraj, gdy na papierze toaletowym, którym podcierałem sobie tyłek, objawiły się moim oczom radosne literki składające się w napis “Merry Christmas”.
moze kompromis?
http://video.google.com/videoplay?docid=-3376158312066718502
http://video.google.com/videoplay?docid=3250058353113102779
doooobre. bardzo dobre.
to świety mikołaj ma siusiaka ?!!!