Nam, zadowolonym z siebie lacinskim Europejczykom wydaje sie, ze zapraszajac Turcje do rokowan o wejsciu do UE, uczynimy jej nieslychany zaszczyt i splendor, zastanawiamy sie, czy w ogole ten kraj zasluguje na takie traktowanie – przeciez tam (poza kurortami) dzicz i bieda. No i ten straszny islam, ktory nie daj Bog zje nasze ledwo dychajace, glownie obrzedowe chrzescijanstwo. Boimy sie o nasza niezwykle cenna i wciaz od nowa zagrozona Tozsamosc, ktora moglaby ucierpiec przy bezposrednim zetknieciu i przemieszaniu z obca, inna kultura. Wiec z jednej strony sugerujemy, ze za wysokie progi, z drugiej – pokazujemy, ze wcale nie jestesmy pewni wlasnej wartosci.
Tacy zabawni w tym jestesmy.
A tymczasem u boku wyrasta nam ponad siedemdziesieciomilionowe mocarstwo, blyskawicznie rozwijajace sie i nabierajace sily. Na razie – ma gospodarke o polowe mniejsza od Rosji, ale juz wieksza od Szwecji czy Polski i rosnaca szybciej niz nasza. Jego sila bedzie promieniowac w regionie i nietrudno zgadnac, ze juz za kilka-kilkanascie lat to Turcja moze byc decydowac o losie calego Bliskiego Wschodu. Co niezwykle, poki co ten dynamiczny kraj jest zapatrzony w nas – Europejczykow – jak w obrazek. Chce sie od nas uczyc, chce z nami zyc i robic cos razem. A my mamy dwa wyjscia – albo udamy, ze tego nie widzimy, albo z tego skorzystamy. Jesli odepchniemy Turcje od siebie, bedziemy mieli na swojej poludniowej flance obrazone, duze, silne panstwo z wielkimi aspiracjami, grupujace wokol siebie inne kraje islamskie. Jesli przyciagniemy – mamy szanse w koncu oswoic islam, zneutralizowac wielowiekowa wrogosc, slowem – wykonac odwazny krok, bardziej spektakularny, niz pojednanie francusko-niemieckie.

A przeciez my ICH – Turkow – i tak mamy u siebie. Dwa miliony w Niemczech, diabli wiedza, ile gdzie indziej. Ale chyba mamy inne, bardziej zajmujace nas problemy. Mamy tez bogate tradycje budzenia sie z reka w nocniku.


Po drodze zebralem dwie skrajnie rozne opinie na temat wejscia do UE. Bulgar w hostelu w Plowdiw byl bardzo sceptyczny: UE zabroni produkcji domowej raki i serow, bo to niehigieniczne (w wypadku raki kwestia akcyzy chyba tez gra role). Jedyne, co sie stanie – to ci cholerni Cyganie dostana unijna kase, ktora natychmiast roztrwonia. Poza tym z powodu UE ceny nieruchomosci poszybowaly niebotycznie, wiec nikogo nie stac na mieszkanie (skad my to znamy…). No i – nikt nie zapytal ludzi, czy chca wejsc. Politycy maja swoje interesy i sami podjeli decyzje. Widac stad, ze referendum w Polsce moglo miec kluczowe znaczenie dla postrzegania Unii… Za to Rumun pracujacy w hostelu Stambule prawie poplakal sie ze szczescia, gdy uslyszal, ze jestem z Polski, bo przeciez juz wkrotce razem bedziemy w Unii. No ale obaj bylismy po paru piwach, wiec wylewnosc tez rozkwitala na innym poziomie…


Nieuchronnie nasuwaja mi sie porownania miedzy Turcja a Indiami. Jedno i drugie – Wschod, spore roznice, bogata orientalna kultura. Roznica, ktora od razu odczulem – w Indiach nie mialem szans, zeby w miejscu publicznym choc piec minut posiedziec w spokoju. Bylem co krok nagabywany przez jakiegos wscibskiego Hindusa, ktory wypelzal spod ziemi i koniecznie chcial na mnie pocwiczyc swoj kulawy angielski, przy okazji zarobic pare rupii. Byc moze wsrod Turkow znajomosc angielskiego nie jest taka powszechna… Ale nawet handlarze w miejscach bardziej turystycznych sa sto razy mniej upierdliwi od Hindusow, stosuja podobne sztuczki, ale duzo latwiej ich splawic. A poza takimi miejscami jestem traktowany jak powietrze. Prawie nikt mi sie nie przyglada (nawet jak zdejme czapke, specjalnie obserwowalem…), nikt nie zagaduje. Mam tez wrazenie, ze Turcy nie maja tych straszliwych kompleksow, ktore cechuja Hindusow, a ktorzy obsesyjnie przykrywaja je krzykliwa megalomania. Nigdy nie zostali podbici, w przeciwienstwie do wciaz i wciaz najezdzanych Indii, to raczej oni podbijali. Sa w wyczuwalny sposob bardziej pewni siebie i nie musza nadskakiwac przybyszom, przekonujac ich o swojej wielkosci. No i jedzenie maja latwiej przyswajalne przez moj zoladek i kubki smakowe, choc pewnie mieszaja smaki w mniej odkrywczy sposob.
Bardzo zaluje, ze nie mam czasu na wyjazd poza Stambul. Przeczuwam, ze Anatolia musi byc duzym przezyciem, pewnie jakos weryfikujacym wrazenia z tej ogromnej, wielobarwnej metropolii.


Na glownym deptaku Galatasaray widze Starbucks Coffee. To tak jakby na srodku Piazza di Popolo postawic Pizza Hut… Przeciez to Turcja nauczyla nas pic kawe – mocna, gesta i slodka. Dopiero potem zrobiono z niej espresso, a jeszcze potem – amerykanskie odfiltrowane siuski bez kofeiny w tekturowych kubeczkach.


Swoja droga to fajne uczucie – poznawac miejsca, ktorych nazwy znalo sie tylko z relacji sportowych. Takie urealnienie przezylem tez w prowincjonalnym albanskim Pogradecu, ktory zapamietalem z dziecinstwa z Przegladu Sportowego – tamtejszy Ochrid tulal sie gdzies po pierwszych rundach pucharu UEFA, ale brzmienie nazwy okazalo sie tak atrakcyjne, ze zapamietalem je na lata. No ale Galatasaray to inna polka. Besiktas lezy nieco dalej, tam juz nie doszedlem. Bylem tez calkiem niedaleko Fenerbahce, po azjatyckiej stronie.


W Stambule skonczylem trzeci tom Dziennikow MF Rakowskiego, z lat 1967-68. Poczytuje sobie kolejne tomy od czasu do czasu ze spora przyjemnoscia, ale ten jest jak dotad zdecydowanie najlepszy. Jesli ktos chce zrozumiec geneze antysemityzmu w Polsce – to bardzo polecam. Czytalem z zapartym tchem. Opis mechanizmu bezczelnych prowokacji, klamstwa i manipulacji, sterowania nastrojami i niszczenia ludzi – pierwszorzedny. Swietny material zrodlowy, pisany na goraco. Swoja droga – opis zdarzen wokol interwencji w Czechoslowacji tez bardzo ciekawy.
Zauwazylem juz dawno temu, ze bycie daleko wyostrza zmysl czytelniczy. Swietnie mi sie czyta w podrozy. Ale kolejny Rakowski – za pare ksiazek.


Jutro wracam do Bulgarii. Ta malutka dawka Wschodu byla mi niezbedna dla rownowagi psychicznej. Wiem juz, ze musze tu wrocic na nieco dluzej. I moze skoczyc nieco bardziej na Wschod. Pachnie mi Iran…

 7 
  1. NIE

    1
  2. Anonymous

    NONIE

    2
  3. confiance

    myślimy o różnym wschodzie (różnych wschodach?), ale z tą malutką dawką to prawda.
    wiesz co mi pachnie…gdzieś tam dalej w głąb, za Ural
    a na razie witamy znowu w Polsze
    i niech żyją polskie literki! ;)

    3
  4. vontrompka

    bo widzisz, confiance, ja wole, jak jest cieplej
    przynajmniej teoretycznie… :)
    Weliko Tyrnowo pozdrawia Gdansk :)

    4
  5. confiance

    Gdańsk kłania się i również pozdrawia:)

    5
  6. ach, jest tyle stron zapisanych piórem lepszym niż to tow. Rakowskiego, na tematy ciekawsze niż jego zmagania z nieżyczliwym aparatem.
    Sam nie wypuszczam się w teren bez odpowiednio treściwej cegły: jakiś Tołstoj albo Dąbrowska, a jeśli dźwigać za ciężko to coś w oryginalnym zagranicznym języku, który czytam wolniej, to i starcza na dłużej. Ten ostatni patent polecam, trwając w nieustannym podziwie dla wędrowca.
    (choć hasło “święta w turcji” jakoś niebezpiecznie kojarzy się z odzewem “sylwester w cenie, wyloty z kra, kat, waw” :-))

    6
  7. vontrompka

    skojarzenia świadczą o kojarzącym ;p
    a tow. Rak. miał niezłe pioro, a co ważniejsze – był po stronie, ktora wtedy podejmowała decyzje (choć była to strona tzw. Zła) – bo drugiej strony jeszcze po prostu nie było – zatem jego pisanie ma poważny atut źrodłowości. No ale – co kogo interesuje, mnie akurat to..

    7

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.