a teraz: cały pokład żuje prince-polo. 84 szczęki miarowo miażdżą wafelek. pani stewardessa oblewa kawą machającego rękami pasażera. bardzo mu tak dobrze, powściągliwość w gestach to cnota słusznie wpajana od dzieciństwa. sygnalizacja “zapiąć pasy” lojalnie ostrzega o turbulencjach. proszę państwa, zbliżamy się do lądowania, w Istanbule (not Constantinople) osiem stopni, proszę pozostać w pasach, miłego popołudnia.
poczucia odrealnienia pierwszych godzin. właściwie już od rana, od lotniska, od wojewódzkiego w trampkach przechadzającego się między krzesełkami poczekalni, od przepełniającego się co i rusz pęcherza, od przedziwnie wymieszanej muzyki w słuchawkach. dopiero teraz, po jednym piwie efez, wszystko zaczęło się sklejać: znów tu jestem, znów gubię się w pajęczynie uliczek. odklejam się i sklejam ponownie. dekonstrukcja i rekonstrukcja, trzy tygodnie skupienia w harmonii hałasu.
zbieram. facetów popalających nargile i rżnących w karty w sennym świetle jarzeniówek. dzieciaki pogrywające w piłkę tuż pod Suleymaniye. fasolę z ryżem i ajranem. stosy śmieci po dniu rzetelnego handlu na uliczkach z rzadka oświetlonych sodowymi latarniami, albo całkiem nie oświetlonych. młode dziewczyny zawinięte w chusty, śmiejące się do mnie z autobusu pod Hagia Sophia. krzyk mew nad Złotym Rogiem. młodego faceta w metrze, modnie ufryzowanego, z turecką flagą w klapie. lokalnych blondynów-rodzynków, jakby właśnie wyciągniętych gdzieś z Dzikich Pól. pseudowiktoriańskie domki na Sultanahmet. bidę z nędzą Kumkapi. nawet turystów, nawet z Polski.
nie do przekazania, nie do wykorzystania. tylko to odklejanie i sklejanie.
:))
pierwsza grafika naścienna to turecki przedstawiciel nurtu EMO?
Vontrompki na południe odlatują, znaczy święta idą
pajeczaki – Twój sajt jest tu zakazany: Access to this site has been suspended in accordance with decision no: 2007/195 of T.C. Fatih 2.Civil Court of First Instance. :)))
lil – a ja myślałem, że to brat lasi z rysunku reklamującego wietnamczyka koło ronda starzyńskiego
histe – robią miejsce mikołajom. tym, co to Twoje siano, do stajenki… ;)
nie zapuszczam się w takie nie trendy tereny jak jakieś ronda z wietnamczykami
Się nie zapuszcza bo Wietnamczycy robią z Kotków kisiel i ciastka ;)
jakbyś poszedł na lewo od główki, potem w dół, mijając sprzedawcę soku z granatów, będzie w dół, ale w prawo i potem w lewo, tam niedawno mieszkałam, w fajnym małym hoteliku – Rose Hotel, Mehmet za ladą :)
przyszedlem tam z dolu – ale z lewa, nie z prawa :)