Coś z zupełnie innej beczki.
Wczoraj wieczorem leżałem sobie z gorączką w hotelu i w stanie lekkiego odpłynięcia oglądałem telewizję. Żeby dodatkowo nie obciążać się intelektualnie percepcją języka serbskiego, wybrałem CNN, jedyny anglojęzyczny kanał tu dostępny.
Rzadko mam możliwość oglądania telewizji, a CNN w szczególności, więc chłonąłem. Więc po pierwsze – bardzo mało informacji, treści. Każda informacja powtarzana jest co kilkanaście minut (na tapecie był oczywiście Szaron). Przerwy między powtórzeniami wypełniane zapowiedziami innych programów albo reklamami. Po drugie – bezwstydne manipulacje. Po poważnym wypadku w kopalni w USA (12 trupów) – pilny raport o katastrofalnym stanie bezpieczeństwa w kopalniach w CHINACH! Po trzecie – kreowanie zagrożeń. Njusy rządzą się swoimi prawami, żeby były oglądane, muszą być dramatyczne, krwawe, ogólnie – raczej niedobre. No więc oprócz Szarona w stanie śpiączki i kopalni mieliśmy: bomby w Iraku, dwie ofiary ptasiej grypy w Turcji i 120 ofiar osunięcia ziemi w Indonezji. Odbiorca nierefleksyjny (95% widzów) buduje sobie obraz świata na podstawie tych njusów – i potem szczytem odwagi i wyrafinowanej egzotyki są dla niego wakacje w Club Med.
A po czwarte – były też wiadomości ekonomiczne. Niby nic, takie informacje pojawiają się codziennie wszędzie wokół, ale być może gorączka spowodowała intensyfikację doznań. W moim hotelowym telewizorze lekko otyły Amerykanin chwalił gospodarkę Niemiec w 2005, że eksport ładnie urósł i wogle, ale dodał też łyżkę dziegciu: otóż konsumenci niemieccy w okresie przedświątecznym wydali bardzo niewiele więcej, niż przed rokiem. Skandal!
Popatrzyłem w jego świdrujące oczka, coraz bardziej zanikające pod okalającym tłuszczykiem i nagle poczułem, że ten koleś oraz pare milionów innych podobnych mu kolesi codziennie przez 8-12 godzin kombinuje, jak by mi tu powiększyć rozstaw szczęk oraz fi odbytnicy, przy okazji możliwie upraszczając przewód pokarmowy, żebym mógł wchłonąć i wysrać jeszcze więcej niepotrzebnych mi produktów. Siedzą przy swoich biureczkach i laptopach – i kombinują, jak to zrobić, żebym wręcz to ja sam się zgłosił i zapłacił za te drobne usprawnienia mojego konsumpcyjnego żywota. Żebym tego chciał, żeby to się w ogóle stało trendy i fresz. Będą mi powiększać rozstaw i fi o 5% rocznie, nie więcej. 5% to bardzo przyzwoity przyrost.
Otrząsnąłem się przerażony. Zmierzyłem palcami rozstaw szczęki, od zęba do zęba – jakieś 5 cm. Po 100 latach poszerzania z tych pięciu centymetrów zrobi się ponad 6 metrów (procent składany)!
Fi już nie mierzyłem.
No to tak się nie da, pomyślałem, nie nie nie. I co teraz?
I nagle: SZLINK!
Błysk w głowie!
Nie człowiek-maszyna, konsumujący jak mu Pan Rynek każe. Ale Maszyna-Człowiek! Tak!
Należy rozpocząć wypłacanie pensji robotom i serwerom w fabrykach. Pensje będą składowane na specjalnych kontach a następnie wydawane przez odpowiednio przygotowany system komputerowy. Sposób wydawania opisany będzie odpowiednim algorytmem, zawierającym w sobie profil przeciętnego konsumenta – a więc ogólny podział pensji na odpowiednie grupy produktów oraz pewien czynnik losowy, modyfikujący ten podział i wybierający konkretne produkty z odpowiednich grup. Załóżmy, że w ten sposób robot w fabryce samochodów zakupi np. 10 par rajstop. Odpowiednie zamówienie trafia do fabryki rajstop, skąd oczywiście nikt ich nie przesyła robotowi od samochodów, bo po co mu one – tam wykonuje się odpowiednie przeksięgowanie (sprzedane) oraz komisyjne zniszczenie towaru, aby nie trafił na szary rynek. Oczywiście, jeśli robot zakupi towar natury elektronicznej, informacyjnej (np. impulsy telefoniczne) – wystarcza odpowiednie zaksięgowanie i pobranie należności z jego konta.
Koszty rozwiązania – na początek system informatyczny, który zarządzałby całością, ale to jest jednorazowa duża inwestycja, która zaczęłaby się zwracać wraz ze wzrostem obrotów. Koszty pensji robotów – niewielkie, pensje na początek mogą być symboliczne (poza tym nie roboty nie będą płacić podatków, zusu.. a może będą?), zresztą – działamy w obiegu zamkniętym, więc płacę moim robotom, ale one produkują w zamian coś, co kupują inne roboty. Mniej więcej, jak w obecnej gospodarce z udziałem ludzi.
Po jakimś czasie roboty mogłyby otrzymać prawo do brania kredytów w bankach, ich zdolność kredytowa byłaby oceniana na podstawie rentowności ich fabryk. Rozpoczęłyby zakupy nieruchomości i innych trwałych dóbr.
Dość szybko mogłyby zacząć kupować akcje przedsiębiorstw, a więc – robot mógłby stać się własnością robota. No, nie formalnie, na razie nie proponuję dawać robotom osobowości prawnej – poprzez robota te akcje stawałyby się własnością fabryki. Na razie.
Rynek byłby rozruszany przez otwarcie zupełnie nowego, ogromnego rynku zbytu towarów, PKB rósłby pod niebiosa, gospodarka stałaby się całkowicie przewidywalna, stabilizowana przez parametry algorytmu konsumpcyjnego robota.
Ludzie? Ludzie też się tu przydadzą – np. żeby przed kamerami CNN cieszyć się z rosnących słupków. I żeby oglądać CNN.
A że to zupełnie nie ma sensu?
hmmmm…
i’m lovin’ it.