powiedz, kochanie, jak to jest umierać za ojczyznę? słodko. brawo! proszę, masz lizaka.

muszę w końcu coś wyznać. w głebi duszy zawsze byłem człowiekiem. i nie przypadkiem mówię do was po polsku.

moi żywi się dziś postarali

a wiesz że w anglii byłabyś bi? no nie, poziom żartów staje się żenujący. on ci to napisał?

a grawitacja, chuju?

puszkę czy słoiczek

to powinno ich zmylić

skuś się, to tylko ZŁ 0,00. jesteśmy bezinteresowni.

nigdy się nie kończy

nie żyje.

tak się czasem zdarza.

zbieram to w sobie i przetrawiam. niespodziewanie napotykając myśli, których nie chcielibyście tu czytać. ani ja nie chciałbym ich zapisywać.

ojciec do pewnego momentu śledził vontrompkę. czasem irytowało go to, co robię, któregoś razu (przy okazji n-tej żałoby narodowej) wkurzyło na tyle mocno, że postanowił już nie zaglądać. i chyba nie zaglądał.

nie lubił mojego szwendania się po świecie. nie mógł zrozumieć, co mnie ciągnie do tego syfu i malarii – a jeśli już ciągnie, to czemu nie wykupię sobie wycieczki zorganizowanej.

do tych wątków jakoś pasuje obrazek, który rysowałem tuż przed, ale nie wykończyłem i nie zdążyłem zamieścić. intuicja?… miło byłoby wierzyć, że ojciec gdzieś tam na górze wykupuje sobie jakąś egzotyczną wycieczkę. miło. byłoby. wierzyć.

w święta jadę na wczasy do piekła

to nie jest blog osobisty, czasem jednak życie przecina się z tym bazgraniem. celem nieskładania wieńców komentarze są wyłączone.

balonik

heil deo

no shit

baranek - dobre nowiny - szok! zaprawdę zmartwychwstał?!

oczywiście, że niesmaczne