stand by mię
gdy mię w spleenie
trzymie – skiniesz
i nie zginę.
świnie czynię,
ślinię kpinę —
ty nie spłyniesz.
w winie, w dymie,
w streamie – minę.
ty nie miniesz.
gdy mię w spleenie
trzymie – skiniesz
i nie zginę.
świnie czynię,
ślinię kpinę —
ty nie spłyniesz.
w winie, w dymie,
w streamie – minę.
ty nie miniesz.
co nie zaskakuje, okolica o niezmiennie wysokim stężeniu JP2 i RMF FM.
JP2 stąpał tędy w przebraniu Karola, ale co z tego wynika poza licznymi pomnikami, nie wiadomo.
w knajpie RMF to obowiązkowa wuzetka, dzięki niej dowiesz się, że żurawina żurawinie nierówna, oraz że kolagen kolagenowi. poznasz też środki na nietrzymanie moczu i kału, a w przerwach nietrzymania wraz z Muńkiem olejesz Wąsacza i za brzuch się potrzymasz przy dowcipnej relacji z Krupówek. mózg mój niezwyczajny roztapiał się w melasę, co dzieje się z mózgami milionów Polaków codziennie? nic? a może nie, może każdego dnia ludzie czują niepokój, niedosyt, jakoś ich swędzi przeczucie, że to wszystko jakieś takie nietakie, nieprawdziwe, że nudne, że powtarzalne, że inaczej, ale nie mają czasu tego wysłowić gdyż dompracadzieci TVNFM. i kładą się do łóżek z tym swędzeniem, bo nie ma na nie odpowiedniego środka w odpowiedniej reklamie, albo w wiadomościach njusa, że jest nowy niesamowity wynalazek amerykańskich naukowców, prztyczek on-off, i śnią się im złote przeboje i budzą się rozeźleni i zapierdalają znów od rana w daremnym trudzie, żeby się pozbyć tego swędzenia i dzięki temu jesteśmy cztery koma pięć na plusie.
i ładnych dziewcząt dużo, i starszych ich wersji znękanych, nie mniej. i okoliczności takie krzywo ozdobne, niehalo patologiczne, kolorowo kulawe. i pierwszomajowe flagi białoczerwone, a z nimi maryjne, bieską czerwień ekranujące. no góry, góry, tak, piękne, te dalsze perspektywy nam w kraju zasadniczo wychodzą.
z autobusu okna: kwadratowo typowy domek, przed domkiem murek od garażu, na murku okrakiem wielki żółty Kubuś Puchatek rozpaczliwie wbija nos w ścianę i wypina dupę na przejeżdżających.
bardzo kocham moje piękne miasto gospodarza Euro, ale czasem potrzebuję od niego odpocząć. tym razem będę odpoczywał ze Wszystkimi.
jeśli gdzieś w Beskidzie napotkasz smagłego młodzieńca z płową, falującą grzywą, w niedbałej pozie opartego o pień i lizać stopy dającego chłodnemu strumieniowi, spoglądającego to w dal, to w trzymanego w ręku dżinsowego Stachurę, kijkiem trekingowym gładzącego się przez profesjonalną odzież po jędrnym udzie, to tym pretensjonalnym dupkiem nie będę ja, bo po pierwsze opalam się na biało-czerwono, po drugie nie jestem już młodzieńcem, po trzecie kołtuny nie falują, po czwarte będę raczej dysząc rozwalony, po piąte nie lubię moczyć, bo trzeba wycierać, a pewnie będę cały w plastrach, po szóste Stachura nie pasuje do obrazka, ale też nie przepadam, po siódme fuck you, czy ja muszę tak wszystko tłumaczyć, nie podchodź do niego i już.
Polacy przestali jeść i stają się coraz chudsi. To masowe zjawisko deficytu niepokoi zwłaszcza relatywistów i masarzy. Importerzy żywności przebrali się za eksporterów, ale w magazynach zaczyna już brakować soli metali ciężkich do polonizowania sprowadzonych nadwyżek.
Opozycja oskarża rząd o drożyznę spowodowaną knajacką nikczemnością i zapowiada głodówkę. Rząd nie wydaje nawet odgłosów trawiennych, ale minister Kanister daje znaki, że sprawa leży mu na wątrobie.
Poseł z partii rządzącej pragnący zachować anonimowość: – Jestem zbudowany postawą narodu. Kiedy chciałem poczęstować przygodnego Polaka bananem, ten odmówił z tak niezwykłym natężeniem godności, że groziło to… – nie kończy niecodziennym porównaniem poseł i stapia się z tłem ciemnej boazerii w korytarzu sejmowym.
Natomiast znana technolog żywienia zbiorowego, Dagma les Gres, jest załamana. – Zaproponowałam rodakom brygantynki z brukwi obryzgane breją z brukselek w sosie bretońskim podane na plastrze bryzolu. Tymczasem zgniły i zamiast godziwie zarobić, musiałam je rozdać uchodźcom.
A przecież zbliżają się Mistrzostwa i kibice będą potrzebowali energii, by dopingować naszym importowanym brojlerom. Pytanie, czy dożyją do meczu otwarcia?
St. sierż. sztab. Swaróg Kartacz-Wybuchowicz, odpowiedzialny za bezpieczeństwo imprezy, uspokaja: – Przecież niemal każdy rodzaj pożywienia może być niebezpieczną bronią, nie tylko świeży owoc, ale nawet tak niewinnie wyglądający brokuł. Pan wie, jak rażą odłamki brokuła? A pełne brzuchy grożą niebezpiecznymi mini-eksplozjami, od których popękają inwestycje – dodaje.
Psycholog społeczny prof. Majonez Kielecki stawia zdecydowaną diagnozę: – Przyczyny nie są znane. Może to zbiorowa nerwica o podłożu tantalicznym? Na pewno będziemy to badać, dostaliśmy już grant z Unii. Ale stawiam, że z głodu umrze nie więcej niż dziesięć procent populacji. To przejściowa moda, o której za parę lat nikt nie będzie pamiętał.
Zjawisko może mieć jednak poważniejsze skutki. Jak zaznacza inż. Skałosz Pumeks odpowiedzialny w ministerstwie infrastruktury za kierowanie ruchem płyt tektonicznych: – Do tej pory w kosmos poszło jakieś sto tysięcy ton, jeśli stracimy jeszcze trochę, to nacisk na skorupę ziemską stanie się zbyt mały i Polska się wypuczy. To oznacza gwałtowne ochłodzenie klimatu i rozwój przemysłu białego szaleństwa na wszystkich rubieżach. A góralska muzyka na granicy z obwodem kaliningradzkim grozi nieobliczalnymi konsekwencjami.