jak się ładnie pomodlisz, to nasz twórca umieści nas na facebooku. a jeśli on nie istnieje? bzdura. ten obrazek nie miałby żadnego sensu

jedenastozgłoskowiec elo pig  o czymże dumasz, ty warszaski tłuku, wracając rano? w uszach pełno huku, zmącona głowa i myśli spalone, zbyt późnych wnuczek łona wygolone.  twój mózg zmartwiały, ubogi i ciasny, jeszcze kojarzy jakąś Magdę Masny. inwencja w zwojach, czujesz, że to lipa, kreacji buce ciągle mówią ci „pa”.  o, ty byś chętnie nadwerężył główki: aż mem twój zbłądzi pod blachodachówki, by mid-menażer (kręci grubsze lody) z premią w kieszeni za z lodów odchody i asystentka, co się piąć lubiła, aż przy awansie ethos pogubiła, gdy z żądz impetem wkroczą w głąb galeryj, nie wyczyniali free-wolnych breweryj, lecz w ręce brali takie tylko frukta,  co im podsunie twój zmyślny instruktaż.  to wszak marzenia. i zazdrościsz sławie tych bohaterów, co przy z pianką kawie snują swe gędźby, że nie dla debili (albo debilów, wszystko ci się myli), że takie rzeczy. a ty złą poezję wyciskasz swoją niczym Rhodes Rodezję. twa krew na kredyt - dzisiejsze bankruty - bez serc, bez ducha, apostoł poruty.

stareo nie w kolorze. fundacja na rzecz utylizacji staruszków stworzonych na potrzeby innego obrazka ale nie wykorzystanych

młodość mdłość dość

lubię, nie rozumię

człowiek. ryc.1 transformacja banalna. ryc. 2 transformacja naiwna. dobro. zło.

super świnka krocionóżka. komiks dla prosiąt. była sobie świnka. z pozoru zwykła świnka. żyła jak normalna świnka: jadła, konsumowała i żarła. ale któregoś dnia nad korytami zapadła ciemność. nie widzę mojej paszy treściwej! to nadszedł straszny Tofur z Wegetartaru, by zniszczyć tradycyjne wartości chlewne. ha! ha! ha! nikt stąd nie wyjdzie martwy! przepraszam na sekundkę. o! patrzajcie! toż to Krocionóżka! mylisz się, Tofurze. nieee! moje wszystkie szynki odkupią nasz chlew. Super Świnka Krocionóżka złożyła swe życie na ołtarzu chlewu. Tofur przegrał. dzięki jej bohaterstwu małe warchlaki mogą w spokoju wyrastać na dorodne tuczniki. w następnym odcinku: Super Świnka Krocionóżka wytapia z siebie smalec, by odeprzeć hordy rzepaku.

to jest taki kwadrat, że jak będziesz się w niego długo wpatrywać, to nie zdarzy Ci się nic złego ani nielegalnego. możesz patrzeć weń nawet cały dzień, bo nie jest to symbol sierpa i młota ani zabronionej substancji, pamiętaj tylko o uzupełnianiu i oddawaniu płynów. nie będzie Ci źle, jak będziesz patrzeć w kwadrat i nikt nie będzie miał do Ciebie pretensji. pani Staniswała się wpatrywała i na raka nie zachorowała, nie przyszła do niej policja ani prohibicja. dla Twojego bezpieczeństwa kwadrat jest zaokrąglony w swoich skrajnościach i nie porani Ciebie ani Twojej rodziny i jest w takim pośrednim kolorze, że nie razi, a nawet pachnie.

panie Mojżeszu, co dalej z tym dekalogiem? jest dobrze, właśnie konsultujemy się ze złotym cielcem.

panowie, tu jest okólnik z nowymi wpisami pana ministra. proszę lajkować na odwrocie.

ponieważ trochę się powtarzam, ten drugi numer jest bardziej skondensowany. można rozwinąć klikając w obrazek lub numerki poniżej (klikalne kwadraciki przerosły mnie technicznie), żeby zobaczyć nogi.

ubi sunt warany

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12

Flores miałem w początkowych planach, ale po sławetnym kryzysie środka podróży słusznie skręciłem na Sulawesi. a Indonezja nie kończy się na tej mapce, dalej na wschodzie jeszcze sporo atrakcji…

i to już tyle. nadaję dla Państwa na dżetlagu ze Stolicy Ojczyzny.

postscriptum: zdjęć zbiór na fotovontrompce jest.

główne skryżowanie w Bogor okupuje kilkunastu młodych ludzi z gitarami i ukulelami. niektórzy mają perkusje, inni – tylko głosy. wskakują pojedynczo albo po dwóch do nadjeżdżajacych angkotów (lokalnych busików), odgrywają kilka taktów, inkasują (albo nie) i wyskakują, gdy angkot rusza ze świateł. widziałem ich w wielu miastach, ale tu jakoś szczególnie ich wielu.

20120120-192200.jpg

20120120-192349.jpg

20120120-192406.jpg

być może to jedyne egzempla muzyki indonezyjskiej, których da się słuchać.

kocham Azję, bo uczy mnie kochać Europę.

mój obrzydliwie zbiurokratyzowany i sformalizowany kontynent. nieruchawy, alienujący, chłodny. mój. kochany.

Azja, w kazdym razie ta południowa, to luz, mañana, zrelaksowanie reguł. ale paradoks jest w tym, że ta ogólna płynność prowadzi do ciągłego napięcia i kontroli: nieustannej walki jednostki o przeżycie. idziesz ulicą (chodnikiem, ho ho…), sekunda nieuwagi – i łamiesz sobie obie nogi w pustce po betonowej płycie, której nikomu nie chciało się wstawić. chcesz przejść na drugą stronę – masz do wyboru dwa rodzaje śmierci: z głodu, czekając na przerwę w ruchu, albo zwyczajnie, z wprasowania w asfalt. jedziesz motorem, pech, czterośladowe zombi z naprzeciwka spycha cię do rowu. wchodzisz po schodach, uważaj, stawiano je według zasad sztuki akrobatycznej, nie budowlanej. chcesz gdzieś dojechać na czas, busik spóźnia się trzy kwadranse, a potem przez godzinę krąży po wsi, żeby skusić mieszkańców na spontaniczny wypad do stolicy prowincji (sześć godzin). chcesz sobie polatać, bramka na karcie pokładowej raczej nie będzie tą, przez którą w końcu wejdziesz, a bagaże odbierzesz z taśmociągu oznaczonego innym lotem. większość cen jest umowna i obowiązuje tylko w tej transakcji, śmieci rzuca się wszędzie, ręce myje się czasem, silników autobusowych na postojach nie gasi się nigdy, tak jak papierosów wewnątrz autobusów. każdy krok wymaga kontroli, planowania, decyzji i negocjacji, najmniejszą kwestią są takie dyrdymały jak szacunek dla środowiska czy higiena. owszem, ludzie się uśmiechają, ale czemuś chętnie stąd wyjeżdżają. za wygodnie pokrojonym chlebem w dwudziestu siedmiu gatunkach.

Rantepao

(problemy z oznakowaniem przestrzeni zwalmy na moje nieprzystosowanie semantyczne. i pomińmy takie naturalne dyskomforty, jak śmiercionośne komary, śmiercionośne wulkany, śmiercionośne trzęsienia ziemi… ale dodajmy kakofonię wizualną i wszechobecną brzydotę. w Azji blogi piętnujące bezguście nie mają sensu.)

Europa, mmmm, Europa (mam minę H. Simpsona, gdy ten myśli o donatach) to komfort reguł, o dziwo, całkiem chętnie przestrzeganych i oswojonych. nie zauważamy ich nawet, choć czasem nas wpieniają: ale to właśnie takie kajdany dla naszej fantazji, jak prawo o ruchu drogowym, prawo budowlane, czy rozkład jazdy, robią nasz komfort. Europa to także większy szacunek dla przestrzeni indywidualnej, bez którego różne fajne przepisy typu zakaz palenia w miejscach publicznych nie miałyby szans. gadam głupoty? taka Polska czy Europa mnie, stęsknionemu, się przyśniły?

a może mamy własne dziury w chodnikach, które są dla nad tak oczywiste, że niezauważalne? a oni nie zauważają swoich, tylko bezwiednie je omijają – i są po prostu luźni i hepi?

no więc, chyba nie. rozmowy z westernersami długo tu mieszkającymi, ogólny kierunek migracji, wszelkie wskaźniki…

(ale może niższy komfort i statystycznie krótsze życie są w końcu efektywniejsze? wydłużanie długości życia to system emerytalny i więcej kosztownych w leczeniu chorób. może dla społeczeństwa lepiej, jeśli jego członkowie trują się codziennie spaliną i są wprasowywani w nawierzchnię?)

i nie, nie czuję się Lepszy, bo żadna w tym wszystkim moja zasługa. po prostu cieszę się, że, póki co, mam szczęście.

wkrótce wracam do domu. na pewno będę tęsknił. co ja bym zrobił bez tej Azji?

znów ktoś na nas patrzy! szybko, powiedz coś nudnego, może sobie pójdzie! cytologia miocytów po transsubstancjacji? może być.