odkąd Smok dał do zrozumienia, że mniej interesuje go stan hymenów dostarczanych mu dziewcząt, a bardziej — masa mięśniowa, w naszej sekcji kulomiotek zapanował popłoch. „nie to, że się do tej pory nie bałam” — zapewniła Jedna — „ale same rozumiecie”. pozostałe rozumiały, że trzeba coś wymyślić, bo na liście płac tej historii zabrakło Rycerza.

pierwszy fortel — z koleżanką z sekcji gimnastyki artystycznej — porwaną, ogłuszoną — nie, nie kulą, młotkiem — i obłożoną płatami mięsa — nie był sukcesem. następnego dnia znaleziono ją, przegryzioną na pół i wyplutą, spoczywającą w nadal wyczuwalnej mgiełce obrzydzenia. Smok nie przepadał za wieprzowiną.

dalszych pomysłów nie było, więc Druga wpadła w histeryczną anoreksję. Trzecia dla niepoznaki stworzyła jednoosobową sekcję ping-ponga, ale Smok nie był głupi i zjadł sekcję. Czwartą zjadł Smok, Piąta wybrała emigrację we wrogim mocarstwie, Szóstą zjadł Smok, Siódma dogadała się ze Smokiem i przyprowadziła mu Ósmą, Dziewiąta wymalowała transparent, który też Smokowi smakował, Dziesiąta poszła studiować filozofię. w ten sposób sekcja kulomiotek w naszym klubie została rozwiązana.

pozostała tylko Jedna. ukryta w piwnicznej, wilgotnej izbie, ćwiczyła pchnięcia i kultywowała tkankę. czekała cierpliwie, aż się zestarzała, a Smok z nią. zwiędła, jej mięśnie straciły walory, on stracił zęby. kiedy w końcu zdechł, spaliliśmy ją na stosie, jak zwykłą czarownicę, którą przecież była, bo w jaki inny sposób przeżyłaby Smoka.

osiołkowi w żłoby dano. ty masz większy wybór. możesz być osiołkiem, a możesz być żłobem.

przed mistrzostwami świata w myśleniu życzeniowym. trenerze, jakie są szanse? ogromne.

you're no fun anymore

dziś mamy do rozpatrzenia wniosek Polaków z roku Pańskiego 2006. prosili o więcej deszczu. o, Polacy. tak bardzo ich kocham. nie umiem im odmówić. modlitwa o deszcz.

pan NN patrzy gdzieś hen

oczywista inwertura z sir Daniela de Latoura

czyli polska młodzież śpiewa stare piosenki.
było miło; przyjemny rock-piknik, choć artystycznie raczej bez doznań granicznych, których zresztą nie oczekiwałem.
sam jestem zaskoczony, ale najbardziej podobali mi się Acid Drinkers…
(ale też – dużo ominąłem w ramach snucia się w ciekawym towarzystwie)
dobra atmosfera, ale też: szoł is biznes. to nie zarzut, ale.
nie jestem pewien, czy dojrzałem jakiś autentyzm. może zahibernowany; taki nie wygląda najzdrowiej.
punks not dead, punks get fat.
zakaz wnoszenia własnej anarchii
i jeszcze, miał tam premierę świetny dwukilowy album J8, który Kolega Autor tam promował.
i jeszcze, zobaczyłem ciekawą koszulkę: albo to synchronicity, albo tkwił w niej Czytelnik. [update: z komcia wygląda, że Czytelnik]
i jeszcze, zdjęcia jakieś robiłem, ale wszystkie złe.

halo, szlocham

miałem eutanazję

tato, kim jestem? błędną odpowiedzią na źle postawione pytanie.

bo jakoś po głowie chodzi mi ostatnio tytułowa fraza z piosnki zespołu The Who, rok 1978.

tylko teraz! większe zło w cenie mniejszego! - wybierz większe zło! mniejsze dodamy gratis! czemu zlecamy to naszemu marketingowi, zamiast ściągnąć tu paru kreatywnych z dużych sieciówek? niestety, większość jeszcze żyje. ale będziemy ich mieć.

znów Podlasie. wyjątkowo mnie tam ciągnie: samo Piękno, Spokój i Zimno. po wycieczce w 2005 potrzebowałem jakiegoś miejsca, żeby podzielić się Wrażeniami na tle Żałoby — i tak się narodził vonTrompka. a potem byłem (byliśmy) tam dokładnie, prawie co do dnia, rok temu, ale właśnie ze zdziwieniem konstatuję, iż między 25 a 29 czerwca 2010 nic o tym na blogasku nie ma. gdzieś tam Meszuge na zdjęciu, gdzie indziej coś o wypitej butelce, a więcej nic.

ale nie szkodzi.

bo właściwie wszystko się powtórzyło: noce pod bardzo miłym Czarnym Bocianem, Narew, czasem słońce, czasem deszcz, śledź w Tejszy, Dni Tykocina z zabawami siłowymi i koncertem okolicznościowym, bociany w Pentowie i łąka zwana cmentarzem żydowskim. upływ czasu jest z wiekiem podobno coraz szybszy, więc, choć to już rok, miałem poczucie dnia świstaka.

Tykocin to bardzo ładne miasteczko i już tak wielu tak zręcznie je fotografowało, że nie mam śmiałości konkurować. zaznaczmy zatem tylko, że przyjechaliśmy akurat na procesję Bożego Ciała. i trochę o tym jest zdjęcie nr 1.

w kościele Świętej Trójcy, dominującym dzięki sprytnemu zabiegowi architektonicznemu nad całym Rynkiem, dostrzec można oryginalne połączenie sztuki 2D z 3D – na zdjęciu nr 2.

jak pan Romek Samolot będzie miał fantazję, to zobaczycie na 999 zachodach bociana na tle słoneczka. bo bocianów jest tam jak much i oczywiście wdzięcznie pozują turystom do zdjęć, co podziwiajcie na zdjęciach nr 3 i nr 4.

a że much jest tak dużo, jak bocianów, przekonuje fotografia nr 5.

muchy walczą o (moje!) pożywienie, nierzadko wygrywają ten bój np. z kucharzem. biedak z podwórza Alumnatu macha do nas ze zdjęcia nr 6.

na zdjęciu nr 7 widać typową podlaską drogę do horyzontu.

a kiedy się już stamtąd wróci, to można obejrzeć siłaczy z okolicznych sołectw, rywalizujących w wieloboju na tykocińskim Rynku. pierwsza konkurencja to bieg z dwoma neseserami, 45 kg każdy – foto nr 8; druga to zespołowe przetaczanie ciągnika siodłowego za pomocą linki – nr 9.

wypad do Choroszczy – tam też były Dni, ale moją uwagę przykuły płazy, wydające dzikie odgłosy w trakcie określonych czynności, prezentowanych na zdjęciu nr 10.

na koniec zajechaliśmy do Ciechanowca. a tam: park pałacowy. a tam: przeszło 50 głów działaczy ruchu ludowego wykonanych (wcale nieźle) przez artystę rzeźbiarza Jana Ślusarczyka: dzieło 10 lat jego życia. a co Ty zrobiłeś/aś przez ostatnie 10 lat? przemyśl i odpowiedz szczerze patrząc w oczy postaci (damn it, nazwisko działaczki się wykadrowało) na fotografii nr 11.

a jeśli ktoś Wam znów będzie wciskał, że Unia wynaradawia i pozbawia Tożsamości, to zaproponujcie, by ruszył(a) obwisłe dupsko ze swojej parafii i przemieścił(a) się, like, dokądkolwiek, by skonfrontować swoje fantazje z rzeczywistością. na przykład do znakomitego skansenu przy pałacu w Ciechanowcu (finansowanemu także z UE), patrz zdjęcie nr 12.

myślisz - mylisz się

Pan Kazimierz spodziewał się najwyżej kilkudniowego pobytu w czyśćcu. Nie przeżył rozczarowania.