analitycy ministerstwa zrewidowali swoje prognozy i podają, że w 2011 wszechświat zamiast, jak wcześniej zakładano, urosnąć, może skurczyć się o zero koma trzy procenta. bieżące dane są gorsze od oczekiwań i jest to bardzo zła wiadomość dla wielu karłów. deweloperzy będą zmuszeni sprzedawać ukończone w tym roku apartamenty jako przytulne kawalerki z miłym widokiem na jeszcze ciaśniej orbitujących sąsiadów. co prawda, bliżej będzie z miasta do miasta, ale niestety mniejszym samochodem. pianka na latte będzie mniej puszysta, stopa zmaleje, ale buty będą piły więcej. coraz chudszy wielbłąd będzie się przeciskał przez coraz ciaśniejsze ucha, wiele URLi zostanie skróconych, a także penisów. nową płytę wyda maleńczuk. obniżą się pułapy i zmniejszą politycy, a kilku nawet całkiem zniknie. znów nie będzie czym zatkać czarnych dziur, a dzisiejsze długi spłacać będą nasze zarodki, teraz jeszcze bardziej maciupcie i przez to bardziej kochane. urzędnicy dodają off-the-record, że konieczna będzie dieta, dość tycia.
analitycy widzą jednak szansę na odwrócenie tego negatywnego trendu już w trzecim kwartale. dużo zależy od dynamiki nadymania osób zatrudnionych w sektorze open-space oraz pompowania materii w pompony, modne w przyszłym sezonie. to wszystko nasza wina, więc, żeby nie wstydzić się przed sąsiednimi wszechświatami, musimy się bardziej postarać, gdyż grozi nam największy skurcz od wielkiego wybuchu w latach trzydziestych.
(bo najlepszą obroną jest atak)
naciśnij B, aby przesyłki awizowane
każda przesyłka jest inna i osobna. każdej przypisany jest inny zestaw druczków.
humanizm i indywidualizacja przesyłki.
czytelnie imię i nazwisko, data, podpis
przesyłki podzielone są na stosiki, korytka, szufladki
pocztowa pani uwija się, biega, skacze, grzebie w stosikach
nie może znaleźć!
w panice wpada na zaplecze.
co tam robi? nie wiemy.
Ilona? pan nie jest Ilona. kto to jest dla pana? to moja suczka. aha. proszę wpisać stopień pokrewieństwa.
jakaś niewyrozumiała klientka huknie, że czas czas
wtedy przybiega druga pani i z werwą wspomaga pierwszą, lekko zarumienioną z przejęcia
ofiarnie szuka listu, który trzymam już w rękach.
w różowym korytku, Janinko
wszyscy pragną być potrzebni
listonosze nie noszą już listów, tylko zawiadomienia – przyjdź do nas, przyjdź, daj nam zajęcie, zmęcz nas
i kiedyś komuś zalęgnie się myśl, że szukając tego zajęcia, można przecież — kreować przesyłki.
szanowny panie, zawiadamiamy, pakujemy, śliną zalepiamy, stemplujemy i mniemy (żeby profesjonalnie, jak z listonosiej torby, wyglądało), że jesteśmy niezbędni.
to jest, panie prezesie, strzał w okienko.
adresat nieobecny. poszedł na pocztę.
neurotycznie grają kuranty z ratusza, grają całkiem z dupy, a to Rotę, a to Champs-Élysées; nagle budują niepokojącą aurę, kiedy przy łopocie budowlanych folii wspinamy się na wieżę katedry.
i Stocznia — monstrualna kapliczka, niezręcznie pozostawiona w centrum miasta:
gdzie papież nasz, flaga watykańska i polska na Bramie;
gdzie Bar Doki z literami wyciętymi w styropianie;
gdzie ściana płaczu oklejona dziesiątkami plakietek, tabliczek i płaskorzeźb, upamiętniających;
gdzie na pochylni jeden statek, czerwony;
gdzie farbami jakimiś umorusany robociarz na rowerku za ogrodzeniem wiezie dwie deski –- zauważony, więc się waha, jednak wjeżdża w krzaki i zostawia te deski poręcznie oparte o ogrodzenie (pan wie, co można zrobić z dwóch desek);
i gdzie te chmury, takie piękne, i każda większa niż cokolwiek, co stworzył człowiek i każda tak bezczelnie nietrwała.
a potem: trzy memlingi, brojgelek i malutki vanajk.
i jeszcze: plastykowy jeleń wyłazi ze ściany Dworu A.
i koniec.
(klikaj po załadowaniu strony)