inaczej jest tak samo

fun amen

podjęliśmy decyzję o odkupieniu win. wielu grzeszników nie było świadomych warunków dekalogu, które faktycznie są nieco niesymetryczne.

Po ostatecznym rozwiązaniu problemu transportu lotniczego władze Warszawy zabrały się za kolejną ważką dla mieszkańców kwestię – udrożnienie komunikacji miejskiej.

Ten problem uznano jednak na wstępie za beznadziejnie trudny, bez zwłoki zajęto się więc sprawą prostszą – usprawnieniem komunikacji ze zmarłymi. Już wiadomo, że projekt będzie realizowany w porozumieniu ze wszystkimi działającymi w Warszawie grupami religijnymi, ze szczególnym uwzględnieniem wyznaniowego operatora dominującego.

– Pani Prezydent docenia wagę komunikacji transcendentnej i znalazła w budżecie środki na istotną poprawę jej jakości – mówi Piotr Zapieralski, odpowiedzialny w ratuszu za organizację projektu. Na początek zbudowana zostanie nowa sieć szkieletowa do nieba katolickiego, z przyłączami do innych nieb monoteistycznych, co przy okazji usprawni komunikację urzędników z Duchem Świętym. – Pani Prezydent lubi Mu czasem wysłać smsa – dodaje Zapieralski. Nowa umowa z Szatanem pozwoli na skuteczne filtrowanie jęków dręczonych dusz. To poprawi komfort rozmów, na którego brak tak bardzo narzekali mieszkańcy Warszawy.

Do tej pory zmorą warszawiaków była organizacja komunikacji pomiędzy różnymi wyznaniami. Jeśli już udało się nawiązać połączenie, było ono bardzo kosztowne.

– Jeśli jestem świadkiem Jehowy, a mój zmarły przodek był katolikiem – jak drogie będzie takie połączenie? – spytaliśmy urzędników ratusza. – Połączenia w ekumeningu będą kosztować praktycznie tyle samo, co wewnątrzwyznaniowe – mówi Artur Buddabar, odpowiedzialny za techniczną stronę rozwiązania – Co więcej, udostępniono nową pulę trzycyfrowych prefiksów do wykorzystania przez liczne grupy schizmatyków. Jesteśmy otwarci na potrzeby wszystkich ekskomunikowanych.

Buddabar zapowiada zupełnie nowe rozwiązanie dla wierzących w reinkarnację. Jeśli zmarły warszawiak odrodził się np. jako pokrzywa, to, o ile zostanie zidentyfikowany przez bliskich, będzie można podłączyć go do dekodera szumu liści i komunikować się z nim nawozem. Oczywiście poważną przeszkodą byłby fakt reinkarnacji na terenie strzeżonego osiedla.

Nowością będzie specjalna oferta dla ateistów. Przez cały 2010 rok będą mogli bez opłaty aktywacyjnej przystąpić do wybranego wyznania oraz zapisać tam do trzech zmarłych bliskich. Hitem mogą być też zniżki na rozmowy z nienarodzonymi.

Obecna ekipa stawia sobie za cel pokrycie transcendentorami całego obszaru Warszawy do połowy przyszłego roku. Opozycja protestuje. – To całkowicie nieracjonalny wydatek, szczególnie w dobie kryzysu – piekli się opozycyjny radny Adolf Judaszewicz. – Czemu wciąż nie można znaleźć pieniędzy na sieć egzorcysterów wokół centrów handlowych?

Ratusz wydaje się nie przejmować krytyką. Po zakończeniu tego projektu urzędnicy planują kolejne ambitne zadania – m.in. ugniatanie czasoprzestrzeni parkingowej oraz przystrojenie placu Defilad kwietnym obrazem przedstawiającym plac Defilad.

kto udusił truskawki?

karol wojtyła dolina roztoki 1977

wszystko. nie dotyczy niczego.

pora na fellatio, bo już księżyc świeci, gdzie ci palec wsadzić, powiedz, proszę, gdzie ci

vontrompka to podobno niezłe ciacho

non-irony

w jakimś zakątku czerepu pałęta mi się jeszcze kilka niedorozwiniętych myśli, związanych z rumuńską wycieczką, które odpowiednio podlane, kto wie, mogłyby spulchnieć i wyrosnąć, do rozmiaru posta albo i, hoho, lepiej. mógłbym na przykład opisać Bukareszt – skupisko monumentalnych betonowych stelaży pod animowane powierzchnie reklamowe, obwiązane pęczkiem drutów, przypominające skrzyżowanie Moskwy z Warszawą i czymś jeszcze. albo porównać Rumunię z innymi krajami regionu, które widziałem – Bułgarią, Serbią, Albanią czy Macedonią, a wobec których przeciętny Polak czuje cywilizacyjną wyższość, którą to wyższość też można by przeanalizować. albo z Turcją, wobec której Polak również czuje wyższość, ale jednak pomieszaną z pewną obawą. albo zachwycić się rozpadem i deterioracją, erozją niwelującą ludzkie wysiłki do poziomu płaszczyzny naddunajskiej. albo znów przyjrzeć się kokonowi, wzmocnionemu tym razem dodatkowo blachą samochodu, oddzielającemu mnie od tamtejszości. i znów pochylić się nad własnym niedosytem i niespełnieniem.

ale właściwie to nie wiem po co. ale już mi się nie chce. wróciłem pusty, albo może tzw. życie szybko napełniło mnie na nowo koktajlem ze składników tutejszych, mojszych.

a więc jeszcze tylko trochę zdjęć. tutaj.

żurawie

skażmy innego

seduce me once again ltd.

(“dance with me“, nouvelle vague, 2006)

ślimaczo, prawdziwy mięczak. w życiu trzeba mieć szybki śluz. parę fajnych młodych skorup - u know what i mean, man - i piątkowy baunsik na wypasionym liściu z innymi spoko obojnakami. cze muszelka, może skrzyżujemy gruczoły?

my god is straight