a wszystko przez Makowskiego
a wszystko przez Makowskiego
Pytanie to, postawione kilka lat temu na jednym z serwerów irc, nieustannie zaprząta umysły uczonych z całego świata. Śmiałość i naturalne piękno takiej możliwości popycha kolejnych nieustraszonych idealistów do jej zbadania. W ostatnim czasie dwójka badaczy – niezależnie od siebie – postanowiła przeprowadzić eksperymenty zbliżające nas do ostatecznej weryfikacji tej wielce inspirującej teorii.
Niemiecki uczony Darius von Rüssel w celu zbadania hipotezy wykorzystał swoje osobiste konta na kilku znanych portalach randkowych. Zainicjował kontakt z pięcioma losowo wybranymi osobami (płci żeńskiej) i po wymianie pięciu maili z każdą z nich zaproponował spotkanie poza siecią. Po długich namowach na tak śmiały krok zgodziła się w końcu jedna osoba. Von Rüssel podekscytowany udał się do wskazanej kawiarni, licząc na bliski sukces swoich badań. Ku swojej radości napotkał tam istotę, która reagowała na generowane przez niego bodźce audiowizualne. Niestety, po pierwsze nie był w stanie wykazać przekonującej zbieżności tożsamości owej plotącej trzy po trzy istoty z osobą dość inteligentnie prezentującą się na portalu. Po drugie i najważniejsze, nie mógł ustalić, czy owa istota faktycznie jest żywa, gdyż dostępna mu była jedynie warstwa wierzchnia, złożona z plastiku i farby (pod którą mógł znajdować się zarówno procesor z kartą dźwiękową, jak i autonomiczny układ homeostatyczny, zwany życiem). Przy próbie przeprowadzenia testów mechanicznych istota za pomocą kończyny górnej gwałtownie naruszyła jego powłokę cielesną na wysokości twarzy i oddaliła się w nieznanym kierunku. Eksperyment von Rüssela zakończył się więc fiaskiem, hipoteza pozostała niezweryfikowana.
Drugą próbę wykonała Natka Faust, która postanowiła wykonać eksperyment bardziej kompleksowy – i, przyznajmy, niezwykle niebezpieczny. W tym celu odpięła się na pięć dni (!) od przeglądarki i komunikatora, a następnie, bez maski IP i firewalla, udała się na spacer w przestrzeni atmosferycznej. Decyzją swoją wzbudziła zrozumiałe poruszenie w świecie nauki, który z napięciem oczekiwał rewelacyjnych wyników, jednoznacznie potwierdzających lub obalających hipotezę. Niestety, ostatnio opublikowane rezultaty wskazują na brak jasności w tej sprawie. Natka w trakcie swych peregrynacji trafiła jedynie na kilka automatów wokalnych oraz zdechłego kota, co może jednak nasuwać przypuszczenia, że ów kot był kiedyś żywy. Sprawa pozostaje więc otwarta i czeka na kolejnego śmiałka, który zechce podążyć szlakiem naukowej przygody.
Hipoteza o istnieniu życia poza siecią – choć brzmi bardzo atrakcyjnie i pobudza wyobraźnię wielu badaczy – nie znajduje więc póki co potwierdzenia w rzeczywistości. Uczeni skłaniają się ku odpowiedzi, że “prawdopodobnie tak” i wierzą, że kolejne lata przyniosą lepsze narzędzia do badania świata pozasieciowego.
a tu polecam oryginał
Dla tych, co znaleźli i potem żyli za długo.
I dla tych, co wciąż mają nadzieję, że znajdą.
I dla tych, co wcale znaleźć nie chcą.
I wtedy którejś nocy pijaczek odurzony za moje pieniądze mówi nieoczekiwanie:
– Tobie dobrze, ty przeżyłeś swoje apogeum.
Mówi to z uwielbieniem, patrzy na mnie z tą bezinteresowną zazdrością, która wydaje mi się w tym momencie obelżywa.
– Jakie apogeum? Co za apogeum?
– Zakosztowałeś wszystkiego, czego można zakosztować w życiu. Kochały cię piękne kobiety, podziwiali cię mądrzy mężczyźni. Byłeś faworytem.
– Co ty wiesz, głupcze? Co ty możesz wiedzieć o apogeum? Ja jeszcze nie zerwałem się do lotu.
– Przeżyłeś swoje apogeum – powtarza z uporem pijaczek i przygląda mi się zawistnie.
(Tadeusz Konwicki, Wniebowstąpienie)
Chłopaki! TPGN: Teoria Pijackiej Góry Nohavicy. Wygląda to jak żart, ale nim nie jest. Góra. U podnóża – normalny, przeciętny Czech. Popija sobie i idzie na górę. Kiedy idzie na górę – wszystko jest OK. Gdzie zaczynają się kłopoty?
W tym punkcie. W wierzchołku. Punkcie zwrotnym
Dalej już koniec, tam nikt ci nie pomoże. Lekarze, psycholodzy, nie pomożesz sobie sam. O co chodzi? Ktoś pije całe życie i nic się mu nie stanie. Dlaczego? Bo jego wierzchołek jest bardzo wysoko. Całe życie sobie popija i idzie na górę. Niestety nikt nie wie, jak wysoka jest ta jego góra.
(Jaromír Nohavica, Rok diabła)
byłem w Ryjo byłem w Bajo
miałem bilet na Hawajo
byłem na wsi byłem w mieście
byłem nawet w Budapeszciewszystko chuj o ja wam mówię wszystko chuj
może czasem trochę mniejszy ale potem jeszcze większy
(Elektryczne Gitary, Wszystko ch**)
Gdy w dyskusji zawodzą argumenty, w ostateczności, jeśli tylko jest się silniejszym (czy też – uważa się za silniejszego), można dać w ryja. Albo chociaż dać do zrozumienia, że ryj może zaboleć. A właściwie nawet i tego nie trzeba, wystarczy, że druga strona ma taką możliwość gdzieś wyraźnie zanotowaną w głowie. Taka zinternalizowana wiedza doskonale ułatwia komunikację i upraszcza relacje. Ktoś uważający się za słabszego będzie bardziej pilnował się w rozmowie, nie tak zdecydowanie bronił swoich racji, nie tak ochoczo realizował swoją wolę. Raczej czasem cicho ustąpi, zamilknie, odpuści. Albo nawet nie pojawi się w jego głowie świadoma myśl, że ta druga, silniejsza strona działa wbrew jego interesom. Siła fizyczna wirtualizuje się wtedy, pozostając jedynie obietnicą (groźbą) pokrytą przez zwyczaj i prawo, tak jak wirtualny pieniądz musi mieć pokrycie w różnych dobrach.
Wyobraźmy sobie świat, w którym przypadkiem to kobietom, a nie mężczyznom, geny zafundowały większą masę mięśniową i mocniejsze kości, pozostawiając inne pozostałe cechy związane z ciałem – i niech taka sytuacja trwa od zawsze, a nie jest efektem jakiejś nagłej zmiany ze stanu obecnego. W takim świecie cała kultura i relacje społeczne zostałyby zbudowane przy takim właśnie założeniu: to kobieta jest silniejsza. Sytuacja, którą obecnie znamy, odwróci się całkiem. Doświadczenie jednostki (w skali życia) i doświadczenie społeczeństw (w skali tysiącleci) będzie wskazywało, kto ma przewagę i komu należy ustępować. A mężczyźni będą mieli wbite do głowy, że kobiety nad nimi dominują. Poserfujmy po kanałach tv w takiej wyimaginowanej cywilizacji. Co słyszymy?
“Kochanie, to była cudowna noc. Nie miałem orgazmu… to nic… tak cudownie jest się do ciebie przytulić.”
“Ten puszczalski zdzir spał już z połową zarządu. Myśli sobie, kurew jeden, że za parę minet go awansują…”
“Napięte mięśnie bokserki, mokre od pachnącego estrogenem potu, drżały już, by zadać rywalce kolejny morderczy cios. Niestety, szybka kontra – i knock-down naszej reprezentantki… A teraz przenieśmy się na moment, zobaczmy, jak radzą sobie nasi pływacy synchroniczni.”
“Czy przewodnicząca Peerel molestowała swojego asystenta?” (“czy jest matką jego dziecka” – no to już jednak nie…)
“No tak, facet za kierownicą, do garów dziadu, albo się pobaw swoim dżojstikiem, może się biegi nauczysz zmieniać!”
“The moment I wake up / Before I piss and shave up / I say a little prayer for you / While gelling my hair, now / And wondering which socks to pair, now / I say a little prayer for you…. zaśpiewał dla państwa Arnold Franklin…”
“Jak uczyła Pani Maria Magdalena: trzeba siać, siostry i bracia. W imię Matki i Córki i Duszy Świętej. Amen”
itd. itp.
spokojnie, panowie… to rojenia jeno.
Możemy się z wyrozumiałym uśmiechem poklepać po mięsistych brzuchach i z dobrze schłodzonym piwem rozsiąść się w fotelach, wygodnie. To jednak raczej nie nad nami wisi ta instancja ostateczna – cios w nos, i raczej nie my będziemy drżeć, choćby podświadomie. Nasza niezbywalna i ugruntowana przewaga kładzie kres rojeniom feministek o zburzeniu świętej równowagi nierówności. My mamy prawo i obyczaj za nami, a za prawem i obyczajem – gołą pięść. Jak najbardziej fizyczną, a jak trzeba, to i meta-. Gott mit uns, po to Go w końcu zrobiliśmy mężczyzną.
(alternatywnie: virginia slims)
A może by tak:
Rumuńskie prawo zabrania usuwania ciąży, jeśli przy zabiegu nie jest obecny przedstawiciel ministerstwa sprawiedliwości, który potwierdzi, że poronienie było naturalne, i zaświadczy, że nie zostało sztucznie wywołane. Ocena samego lekarza nie jest wystarczająca. Jednakże przedstawiciel władz zwykle woli nie przychodzić, uznając, że nie jest kompetentny. Lekarz nie ma prawa sam podejmować żadnych działań, nawet gdy kobieta dostaje krwotoku i w niektórych wypadkach kobiety umierają. Powiedziano mi, że spotkało to nawet asystentkę ministra zdrowia, czyli osoby odpowiedzialnej za przestrzeganie tego prawa.
z artykułu Pavla Câmpeanu Narodziny i śmierć w Rumunii z 1986 roku, w książce Ceauşescu tegoż autora, tł. Halina Mirska-Lasota.
Hmmm?
Miłych snów, panowie posłowie i panie posłanki.