w Wiadomościach uśmiechnięty Kamil Durczok anonsuje materiał z Rzymu o tym, jak to papieski krawiec ma problem, jakiego rozmiaru szaty przygotować na inaugurację po konklawe…

Le Pape est mort, vive le Pape..

Ateny zdobyły pozycję dominującą w Grecji V w. p.n.e. Wymyśliły demokrację – którą narzucały innym państwom. Uzależniały od siebie sprzymierzeńców, ściągały od nich potężne daniny, stopniowo rozszerzały wpływy na morzu i lądzie. Flota absolutnie dominowała na morzu.

Wzrost potęgi wywołał zawiść – i lęk – państw pozostających poza wpływami Aten. Sparta wykorzystała ten lęk i stanęła na czele niezadowolonych – a Ateny pewne swej potęgi przyjęły wyzwanie.

Ateny – demokratyczne z założenia – podatne były na wpływy demagogów, którzy pchali je do podbojów. Umiejętnie sterując ludem, wymuszali decyzje oparte na chybionych przesłankach, prowadzące do katastrof.

Po 27 latach wojna skończyła się upadkiem Aten.

Wzrost potęgi połączony z nadmierną pewnością siebie doprowadził do stworzenia koalicji wszystkich – zawistnych i przerażonych – przeciw hegemonowi. Analogia z obecną pozycją USA? Nie do końca – różnice są poważne; w Grecji istotną rolę grał trzeci aktor – Persja, potężne, choć wciąż osłabione mocarstwo, mieszające jednak w greckim tyglu… Sytuacja była bardziej dwubiegunowa, Sparta dzięki bitnej armii lądowej i licznym sprzymierzeńcom jakoś równoważyła potęgę morską Aten. Ale mechanizm koalicji strachu i dążenia układu geopolitycznego do równowagi jest podobny. Ciekawe, kiedy taka koalicja, której zarysy widać od kilku lat, powstanie ostatecznie i czym to się skończy dla Ameryki.

trochę poniewczasie.. ale lepiej późno…
“Powstanie Warszawskie” daje kopa, punkowa energia starych piosenek powstańczych wplecionych w nowo napisane fragmenty – wbija w fotel.

verfluchten polnischen partizanten, banditen mają swoją dumę. i paradoksalnie – zwyciężyli.

UWAGA! koncert Lao Che 23/04 w Punkcie na Koszykowej.

wciąż przedzieram się przez imponujący gąszcz faktów, osób, miejsc. Trudna książka, wymaga skupienia, ale nawet przy skupionej lekturze ulatuje masa szczegółów. Na końcu książki jest mapka, która umożliwia czytanie z jakimkolwiek zrozumieniem, ale i tak zdania w rodzaju “Mekibernejczycy zaś, Sanejczycy i Syngijczycy mają zamieszkiwać swe miasta tak jak Olintyjczycy i Akantyjczycy” – onieśmielają…

Tukidydes stara się ściśle opisać fakty i wojnę, w której sam brał udział. Inaczej niż Herodot – nie próbuje opisać całego świata – a tylko pewien jego fragment, dobrze zdefiniowany w miejscu i czasie. Zastanawiam się, w jaki sposób gromadził materiały do w sumie dość obszernej książki (u mnie – 500 stron): czy prowadził rozbudowane notatki? miał fenomenalną pamięć? Część na pewno zmyślał – choćby mowy wodzów, które układał tak, by brzmiały prawdopodobnie (zazwyczaj są rozwlekłe i schematyczne, ale zdarzają się genialne przebłyski, w kilku słowach charakteryzujące postaci – jak wypowiedź doświadczonego wodza Brazydasa, który intuicyjnie, na podstawie ruchu głów i tarcz Ateńczyków dochodzi do wniosku, że nie będa się bronić i może ich zaatakować).

Przypomniałem sobie dziś wiersz Herberta…

1
w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy

pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie

kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą

zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem

egzulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena

2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność

oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry

Tukidydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko

3
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą

to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety

przejmujące…
dziś (hmm juz wczoraj) przeczytałem właśnie ten epizod. Zajmuje około strony. Tukidydes pisze o sobie w trzeciej osobie, z chłodnym dystansem.. Budzi szacunek. I zazdrość, że taki dystans można wobec siebie zachować.

Naród poczuł się Dobry. Naród poczuł Wspólnotę. Naród jest Dumny. Każdy, nawet najbardziej zapyziały Obywatel poczuwa się do swojego Rodaka, którego opłakuje świat. A na dodatek mamy obsadzoną rolę klasycznego szwarc-charaktera – Putina, który nie pojechał do Rzymu. Wszystko jak w dobrym polskim serialu.

Powierzchowność połączona z kolosalnym zakompleksieniem wobec innych nacji triumfuje. Prawdziwe przeżycia przykryte histerią mediów. Teraz kilka przez kilka dni-tygodni kibole nie będą się tłuc, politycy opluwać, a zwykli szaraczkowie – cwaniakować. A potem – szybciej niż wielu się spodziewa – wszystko wróci do ubłoconej, obleśnej normy.

W dzisiejszej GW Graczyk z Pieronkiem o stosunku Polaków do Papieża: “Kremówki – tak, encykliki – nie”. Święte słowa.

wiecie jak się zjeżdża nocą z Agrykoli? powoli…
najfajniej wyjechać z placka światła spod latarni w zupełną ciemność – i wpaść w podłużną dziurę po wyrwanym asfalcie :)

a wietnamscy sąsiedzi pozapalali lampki w oknach.. ciekaw jestem motywów..

Bohoniki to był bardzo dobry pomysł. Nieoczekiwany dotyk islamu, powiew tatarskości, którego nigdy dotąd nie poznaliśmy. Pani Eugenia – przemiła, twardo stojąca na ziemi gospodyni – pokazała meczet; jej wnuczki – przezabawne: nadenergetyczna Natalia – i Sebastian chowający się po kątach przed aparatem. Alicja nazwała Natalię swoim karmicznym dzieckiem. No coś w tym jest… Smak praktycznych szczegółów w rozmowie z panią Eugenią – ile kosztuje młody byczek (12zł za kilogram, a byczek waży 80kg) – a za ile się go sprzedaje (4zł/kg – a byk ma 600-800kg) – ale ile on musi zjeść! Ile kosztuje ziemia, co się na niej uprawia (no pszenno-buraczana nie jest). Kozy – nieee, kozy obgryzają i niszczą wszystko. Owiec też nikt nie hoduje. No i ten sąsiad – nową podłogę położył na starą w chałupie i fugi tak beznadziejnie ułożył.

A w meczecie – Koran…

Ach i ten śpiewny akcent – na każdym kroku :)

Okolice wiosennie rozkoszne. Jeszcze śnieg gdzieniegdzie, ale słońce mocno grzało; drogi brukowane kocimi łbami (co za głupia nazwa BTW), straż graniczna łapiąca zabłąkanych (aaa.. jeździcie, bo nie ma co robić?… w domyśle – stolyca….), rozpadające się wiatraki, senne miasteczka, cerkwie, kościoły, meczety, synagogi… W tle – żałoba po Papieżu, dziwnie trochę odczuwana w takich miejscach – w oddaleniu, bez medialnej histerii.

Zaskoczenie za zaskoczeniem, nowe, nieoczekiwane rzeczy co krok. Wiedziałem, że będzie mi się podobać, ale tak zauroczyć się kawałkiem Polski – nie spodziewałem się.

Blu Alis [za zgodą modelki! :) ]



cmentarz prawosławny w Białymstoku

supraslski [??] smok

4/04/2005 – droga przy granicy.. gdzieś między Malawiczami a Babikami.