ua
samochody, których istnienia zapomniałem: wołgi drugiej młodości, moskwicze czwartej. słowa, które z niepamięci wyskakują w koślawej realizacji: żemczużina to blaszany barosklep dudniący ruskim disko, osłonięty biwakującymi Mołdawianami, diewuszka to tleniona szczerbata konduktorka w nabitej marszrutce. step, który pamiętają tylko sonety: skiba za skibą pole uprawne, widzisz kurzący traktor na horyzoncie, po dziesięciu minutach kurzy przy tobie, bo to wciąż to samo pole. z radia wtem nagle wypada Maryla Rodowicz, Kolorowe Jarmarki, wersja studyjna, a potem oczywiście niezapomniana Anna German. ni to swojskość, ni to kosmos, taki poboczny bank pamięci, kraj coś przypominający, co peryferyjność ma już w nazwie.